Czego się Pani napije? – Czyli jak było w KORT Klinika
Jak to się stało, że zwykła niepełnosprawna mama wylądowała w KORT Klinika? W pewnym sensie to był przypadek… przecież równie dobrze mogłabym mieszkać w kraju, w którym na taki zabieg czeka się trzy miesiące, a nie kilka lat. Ale nie mieszkam. Musiałam czekać. Czy zdrowie mi na to pozwoliło?
To nie jest wpis sponsorowany, to opis moich wspomnień.
„Nie mogłaś poczekać? Miałabyś za darmo…”
Tydzień temu przebyłam zabieg wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego. Zwyrodnienie biodra postępowało lawinowo. Musiałam zacząć działać natychmiast. Z dnia na dzień było coraz gorzej, aż doszło do sytuacji, że po wstaniu zza biurka nie mogłam zrobić kroku. W nocy budziłam się z bólu. Od delikatnego pobolewania do płaczu z powodu silnego bólu przeskoczyłam w zaledwie kilka miesięcy. Odpowiedź publicznej służby zdrowia? „To może zrobimy rehabilitację, chyba pomoże”. Świetnie! Już miałam kilka rehabilitacji, które były niczym plasterek na pękającą tamę. A ja nie mam już czasu na „chyba”, na które musiałabym kilka tygodni czekać w kolejce do rehabilitanta. Gdy człowieka boli, a bolało jak jasna cholera, chce pozbyć się bólu już, teraz, natychmiast. Miałam do wyboru czekać kilka lat w rosnącym każdego dnia cierpieniu, lub zapłacić za prywatne leczenie w KORT Klinika. Miałam dość życia w ciągłym bólu. Miałam dość tego, że nie mogę wyjść z dzieckiem na spacer, a po każdej przejażdżce rowerowej mój chłopak musi mi pomagać zejść z roweru. Miałam dość tego, że nie mogę spacerować po trawniku za własnym siostrzeńcem. Miałam dość tego, że zakupy to pięć minut wybierania towarów z półek, a kwadrans zajmowało mi doczołganie się do samochodu, gdy zaatakował ból. Życie powiedziało – prywatne leczenie albo męcz się w ten sposób jeszcze kilka lat. Ja zdecydowałam – KORT Klinika.
KORT Klinika – pierwsza wizyta
Przeszklona bryła budynku zrobiła na nas wrażenie, jakbyśmy przyjechali do zupełnie nowego miejsca. I mieliśmy rację, KORT Klinika działa dopiero od dwóch lat. Wszystko nowiutkie, czyściutkie, a na recepcji przemiły pan, który spokojnie i cierpliwie wytłumaczył co dalej. Moja konsultacja anestezjologiczna wraz z RTG, badaniem serca, pobieraniem krwi, wywiadem, ankietą, dopełnieniem niezbędnych formalności trwała około półtorej godziny. Cały czas wszystko na spokojnie, łagodnie, żadnego popędzania i krzywienia się do ludzi. Zwitek paragonu uzmysłowił mi, że właśnie stałam się pacjentką kliniki, czekam na telefon z datą operacji i już raczej nie będzie odwrotu. Chyba, że bardzo bym chciała zrezygnować. Ale nie chciałam. Musiałam ratować swoje zdrowie i szczęśliwe dzieciństwo mojego syna. By nie musiał patrzeć, jak choroba odbiera uśmiech i energię jego mamie. Wiele razy słyszał „Nie mogę, strasznie boli mnie noga”. Wkrótce miało być po wszystkim.
Jeden raz!
Wiecie ile czasu ogarnialiśmy formalności związane z leczeniem? Ile razy musiałam jeździć do ortopedy, na badania itd? Jeden raz! Pierwszy krok – wizyta u ortopedy. Drugi krok – konsultacja anestezjologiczna w KORT Klinika. Trzecim krokiem było już stawienie się w klinice w dniu operacji. Dacie wiarę? Starania zaczęłam w połowie września, gdyby nie problemy ze zgromadzeniem środków na pokrycie kosztów operacji, odbyłaby się ona już 2 października, bo taki dostałam termin. DWA TYGODNIE OD PIERWSZEJ WIZYTY U ORTOPEDY. Da się? Da, oczywiście, że się da. Za pieniądze. Niestety.
„Ciekawe skąd wzięli na to pieniążki. Pewnie ukradli”
Chciałabym się teraz rozeprzeć w luksusowym skórzanym fotelu, trzymać lampkę drogiego wina i ostentacyjnie mruknąć „jestem bogaczką, stać mnie!”. Nie, nie stać. Byłabym już czterdzieści dwa dni po zabiegu. Niestety pierwszy termin operacji musiałam przełożyć ze względu na brak pieniędzy. Bo przeciętny szary Kowalski w naszym kraju nie może sobie pozwolić na taki wydatek z dnia na dzień. Lecz powiedziałam A, trzeba było powiedzieć B. Pieniądze dosłownie wyczarowaliśmy. Pierwsza Komunia Święta już nie będzie wyglądała tak jak planowałam. Na wakacje pojedziemy na łączkę pod lasem. Siedlisko Czarny Kot – poczekacie? A mój niebieski będzie mnie woził dekadę dłużej niż się spodziewałam. Banki bardzo chętnie zakładają pętle na szyje swoich klientów. W tym naszyjniku nie jest mi do twarzy, ale zdrowie jest ważniejsze. Nieocenioną pomocą było również wsparcie mojego cichego bohatera – Prezesa firmy, w której pracuję. Dziękuję! Ziarnko do ziarnka i uzbierała się miarka.
Warunki w KORT Klinika
Przebyłam już operację kręgosłupa, byłam dziewczyną na wózku (bardzo duży pikuś), zapalenie skórno-mięśniowe (średni pikuś, lecz ta choroba mogła mnie zabić), miałam też cesarkę w znieczuleniu ogólnym (mały pikuś). Teraz przyszła kolej na endoprotezę (średni pikuś z zadatkami na duży). Mniej więcej siedem lat tułałam się po przeróżnych szpitalach, sanatoriach i akademiach medycznych. Warunki tam były… nieciekawe. Po prywatnej klinice spodziewałam się czegoś więcej. I tak też było. Już pierwszego dnia odczułam, że tutaj najważniejszy jest pacjent, jego komfort i dobre samopoczucie. Oczywiście, że są w Polsce szpitale, w których takie warunki to standard – chwała im za to! Lecz nie umiałam zamaskować zdziwienia, gdy po wejściu na moją salę, zaraz za nami weszła pani pielęgniarka. Pokazała pokój (jednoosobowy), jak działa regulacja w łóżku, płaski TV oraz ładnie (i bezpiecznie!) wyposażoną łazienkę, po czym spytała „czego się Pani napije?”. Przysięgam, otworzyłam buzię ze zdziwienia! Herbata, kawa, fusiasta czy rozpuszczalna, z mlekiem czy z cukrem. Gdy otrząsnęłam się z szoku poprosiłam o kawkę 🙂
Opieka pooperacyjna
Z przyjemnością mogę napisać, że opieka była doskonała. Panie pielęgniarki przychodziły natychmiast, uśmiechnięte i z cierpliwością słuchały, co mi dolega lub o co proszę. Przychodziły często i pytały, czy w czymś nie pomóc. Również w nocy, gdy widziały, że nie śpię. Mogłam wybierać na co mam ochotę zjeść na śniadanie, czy kolację. Gdybym była wegetarianką, obiady dostawałabym dostosowane do mojej diety. Przez moje rozmiary nie jestem zbyt miarodajna, ale według mnie porcje posiłków były wystarczające. Zresztą, jestem pewna, że gdyby ktoś poprosił, otrzymałby dokładkę. Najlepsze było to, że gdy poskarżyłam się na skutki uboczne leków przeciwbólowych to mi je zmieniono i podano kroplówkę powstrzymującą mdłości. Żadnego wciskania tego samego na chama „bo tak ma pani w papierach wpisane”. Żadnego dręczenia pacjenta uciążliwymi środkami. Miałam się czuć dobrze i robiono wszystko, by tak się stało. Byłam bardzo zadowolona z podejścia personelu KORT Klinika do pacjentów, ale też do osób odwiedzających, które mogły przebywać na sali chorych w dowolnych godzinach. Zaleta pokoju jednoosobowego. Nie było chyba ani jednej rzeczy, na którą mogłabym się poskarżyć, a w klinice spędziłam pięć dni.
Czy żałuję?
Absolutnie nie! Żałuję tylko, że nie zdecydowałam się na zabieg szybciej. Lecz ciągle „coś”. Wakacje, sezon urlopowy, potem szykowanie się do rozpoczęcia roku szkolnego i tak lekarz był odkładany na drugi plan. Aż wreszcie poszłam i bum. Siedzę i piszę te tysiąc słów moich wspomnień z kliniki w Korfantowie, z sześcioma przerwami na odpoczynek dla nóg i kręgosłupa, wiercąc operowanym tyłkiem na twardym krześle. Nie czekaj, czas ucieka. Choroba nie.
Rozpisałam się dla Ciebie, proszę zostaw kciuk w górę lub serduszko na fanpage Pani Miniaturowa <– to jest magiczne klikadełko, które przeniesie Cię na mój fanpage. Tam sobie klikasz „lubię to” i śmiejesz się z pozostałymi trzema tysiącami osób z moich postów i grafik.