Zwiedzamy

Siedlisko Czarny Kot – wczasy w Kotlinie Kłodzkiej

Lato to czas wakacji dla dzieci i naszych w pełni zasłużonych urlopów – gdzie w tym roku pojedziemy na wczasy? My wybraliśmy Siedlisko Czarny Kot. Z Ewą, właścicielką siedliska, pierwszy raz zgadałyśmy się na forum. Później zaczęłyśmy zaglądać na nasze fanpage na Facebooku: Siedlisko Czarny Kot i Pani Miniaturowa. Jeśli chcesz być na bieżąco wystarczy zaobserwować bądź polubić fanpage. 

Jak my tam z Gajowym trafili?

Jeżeli nie wiesz jak przekonać mężczyznę do wczasów w danym miejscu, zastanów się co lubi robić, a potem pokaż mu miejsce, gdzie będzie mógł to robić 🙂 Okazało się, że to nasz klucz do sukcesu i wspólnie spędzonego urlopu. Ewa, właścicielka Siedliska Czarny Kot zainteresowała Gajowego… strzelnicą. Ostatecznym haczykiem dla mojej rybki były łowiska komercyjne w okolicy, gdzie można legalnie wędkować bez wydawania majątku na „znaczki”. Mój Człowiek Lasu przebąknął, że jak chce, to możemy pomyśleć nad spędzeniem paru dni urlopu właśnie tam. Jasne, że chciałam! Wystarczyło tylko dogadać z Ewą termin i… miesiąc później gnaliśmy w stronę województwa dolnośląskiego. Do wsi Radochów, leżącej u stóp góry Cierniak, która znajduje się na terenie Śnieżnickiego Parku Krajobrazowego. Widoki po drodze faktycznie zapierały dech w piersiach. Drogi również, ponieważ jadąc ze Złotego Stoku do Radochowa śmigamy serpentynami, gdzie po jednej stronie mamy zbocze góry i ścianę drzew, a po drugiej przepaść. Dla mnie bomba, choć sierść mi się na cyckach zjeżyła, gdy na wąskiej górskiej drodze zaczął nas wyprzedzać TIR do przewozu drzewa. Dla Gajowego, jako kierowcy, był to ważny egzamin. Jak widzicie, żyjemy, czyli zdał go celująco! 

Daleko to?

Zależy skąd jedziesz 🙂 Ale skoro Siedlisko Czarny Kot jest odwiedzane przez rodziny z centralnej Polski, a nawet dalszych jej rejonów, to z pewnością warto. My jechaliśmy z Opola, mieliśmy do pokonania 100 kilometrów z hakiem. Zdjęcie to screen z planowania trasy w Google Maps. 

 

Z Wrocławia do Radochowa będzie to mniej więcej taka sama odległość jak z Opola. Z Poznania i z Łodzi będziemy jechać około 300 kilometrów, natomiast z Katowic około 200 kilometrów.  Jak widzicie nie ma dramatu. Na miejscu czekają na Was nie tylko piękne widoki, ale i przystępne ceny, ponieważ ziemia kłodzka, choć bogata w atrakcje turystyczne, nie jest jeszcze (moim zdaniem) tak rozreklamowana jak np. Zakopane w Tatrach. Choć jednocześnie trudno porównywać ze sobą tak różne rejony. Zostawię więc to Wam do sprawdzenia, przeżycia i przemyślenia i czekam na opinie. Daleko mi do miana turystki pełną gębą, także musicie wybaczyć mi brak fachowych opisów popartych milionem faktów 🙂

Przyjechaliśmy, co dalej?

Jak się zgubisz po drodze do Siedlisko Czarny Kot to pewnie zobaczysz rzeczkę o wdzięcznej nazwie Biała Lądecka.

Z ręką na sercu przyznaję, że najpierw przegapiliśmy zjazd do wioski, bo jakiś facet nam wymusił. Potem jak już udało nam się zawrócić, albo raczej wykonać salto w tył terenówką, wreszcie dojechaliśmy. Prawie… Chwała niebiosom, że Gajowy wyperswadował mi jechanie w góry moją grzechotką. To byłoby wyjątkowo przygnębiające epitafium dla tej damskiej torebki na kółkach. Później jeszcze tylko dwa zakręty nam się pomyliły, ale tak właściwie to my się nie zgubiliśmy tylko podziwialiśmy widoki! 🙂 Ale wreszcie dojechaliśmy. I naszym oczom ukazało się to:

Co mam ze sobą zabrać?

Swój tyłek, dobry humor i ubrania, pamiętaj, że nawet w niskich górach pogoda lubi dać czadu. Pełne buty, bluza i kurtka przeciwdeszczowa w sezonie letnim wcale nie będą przesadą. Nam trafiły się cztery dni upałów, raz troszkę popadało, ale to tylko po to, żeby trawa nie uschła 🙂 Na miejscu jest wszystko czego potrzeba. Lodówka, kuchenka indukcyjna, rzekomo idioto-odporna, czajnik elektryczny, mikrofalówka, także jest na czym ugotować sobie obiad, czy zaparzyć kawę. W szafkach czekały: patelnia, garnek, różne inne utensylia kuchenne, kubki, szklanki, kieliszki, talerze, sztućce, cukier, kawa i kilka rodzajów herbat(!) w ładnych pudełeczkach. Naprawdę poczuliśmy się ugoszczeni. Największe wrażenie zrobił na mnie korkociąg do wina, bo serio nie spodziewałam się go 😉 hihihi ani trochę… Były też szmatki, gąbki, ściereczki, płyn do mycia naczyń, zapas papieru, mydło i oczywiście ręczniki duże kąpielowe i jeden mały do rąk. Pierwszy raz trafiłam na tak bogate wyposażenie pokoi w wynajmowanym lokum. Byłam pozytywnie zaskoczona i bardzo zadowolona. Pewnie nie takie cuda i dziwy widywaliście na drogich i wypasionych wakacjach, ale my właśnie nie trafiliśmy do drogiego pałacu, tylko sielsko anielskiego, mega przyjaznego siedliska 🙂 

Info dla uzależnionych: Jest tam TV i dobrze działające Wi-Fi. Specjalnie podkreślam „dobrze działające”, bo w zeszłym roku byłam w pensjonacie, gdzie mogłeś sobie pomarzyć, aby sprawdzić choćby prognozę pogody na smartfonie bez używania danych komórkowych. 

Jeżeli chcecie obejrzeć pokoje, koniecznie zajrzyjcie na www –> Siedlisko Czarny Kot. Znajdziecie tam też regulamin oraz cennik.

Udogodnienia dla rodziców

Siedlisko Czarny Kot jest miejscem przyjaznym dla dzieci. Na stanie są dwie spacerówki, które można w razie potrzeby wypożyczyć, wanienka, krzesełko do karmienia, zabawki oraz podgrzewacz dla butelek. Aaa i jest też zamykana piaskownica z siedziskami. Według mnie apartamenty są przestronne i bezpieczne dla dzieci, choć oczywiście każdy maluch ma swoje pomysły i rolą rodzica jest go pilnować 🙂 Przed wejściem do apartamentów jest zamykany na klucz (dostaniecie go wraz z kluczami do Waszych pokoi) wiatrołap/ganek/lauba, czy jak to się tam zwie w Waszych rejonach 🙂 Możecie tam zostawiać rowerki, wózki, mokre kaloszki, by nie zagracać niepotrzebnie salonu dziecięcymi szpargałami.

Na zdjęciach widok z okien w apartamencie kolonialnym. Piaskownica, huśtawka, miejsce na ognisko, a na drugiej fotce „siatka” do gry w kometkę (badminton), czy co tylko dusza zapragnie i wymyśli. Ewa i jej Mąż mają mnóstwo pomysłów na zagospodarowanie tego terenu, także już nie mogę się doczekać co nowego zobaczę, gdy znów tam przyjedziemy 🙂 Tym razem koniecznie z moim synem!

Blisko natury

Powiedzcie sami, czy ten widok nie jest super? 🙂 Kontakt z naturą jest cały czas zapewniony! Widzieliśmy czaple przelatujące nad domem. Wieczorem udało nam się zaobserwować kilka spadających gwiazd! Natomiast rano przez trawnik przespacerowała się mama sarna z sarniątkiem. Uroczy widok 🙂 Były też inne super rzeczy i fajne atrakcje, ale o tym w następnym moim wpisie. Zostawiam Was tutaj z jeszcze kilkoma zdjątkami.

 

Droga prowadząca do Jaskini Radochowskiej

 

Ale jakby…troszku zboczyliśmy z trasy 😀

 

Doskonałe połączenie

 

Odwiedził nas też koci ankieter, by sprawdzić, czy na pewno jesteśmy zadowoleni

Zapewniam, że byliśmy 🙂 Jeżeli szukacie spokojnego miejsca, gdzie odpoczniecie od miejskiego zgiełku, pakujcie się i ruszajcie w drogę. Siedlisko i Kotlina Kłodzka czekają. To była idealna druga połowa urlopu. Dziękujemy Ewo <3

Jeżeli jesteście ciekawi, jak spędziliśmy pierwszy tydzień zapraszam tutaj: Wieś jedzie na wieś.

Pozdrawiam, wypoczęta Miniaturowa

Skip to content