Styl życia

Nie wkurza mnie Halloween, tylko Twoje dziecko!

Nie wkurza mnie Halloween, tylko Twoje dziecko. A raczej ta szopka, jaką odwala z kolegami. Bo w tej zabawie chodzi o coś więcej niż żebranie o słodycze od obcych ludzi! Nie obrażaj się na mnie. Nie wyłączaj strony, doczytaj proszę do końca.

Miniaturowy punkt widzenia

Halloween posiada „pogańskie” korzenie, jak niemalże wszystkie najważniejsze święta katolickie, o czym wielu wierzących nie wie, lub zapomina, dlatego nie przeszkadzają mi niewinne dziecięce przebieranki. Według mnie są one nieszkodliwe i taka zabawa nie jest w stanie zachwiać wiary dzieci z rodzin katolickich. Chyba, że jej fundamenty podburzyło już coś innego. Lecz nie o kwestiach światopoglądowych chciałam dziś pisać. Szanuję wybór osób, które nie bawią się w Halloween, bo to jest ich osobista sprawa. Oni mnie do niczego nie zmuszają, więc i ja ich do niczego nie zmuszam i żyjemy sobie w zgodzie. Halloween jest w porządku, dopóki uczestnicy zabawy też są w porządku. Niestety niektóre dzieci i nastolatki zachowują się niczym spuszczone z rodzicielskiej smyczy niesforne psiaki. Przypomnę: Nie wkurza mnie Halloween, tylko Twoje dziecko! I nie jest to kwestia mojego doszczętnego zgrzybienia, stetryczenia, czy sztywnodupctwa stosowanego. Pamiętam jak to jest być krnąbrnym dzieciakiem, a później zbuntowaną, pyskatą jak jasny szlag nastolatką. Doskonale wiem, jak hormony buzują, a towarzystwo rówieśników potrafi zawrócić w głowie. Tylko niektórzy trochę przeginają.

O co mi znów chodzi?

To było tak: gdy jeszcze mieszkałam w rodzinnym domu Mama spytała mnie, czy kupiłam jakieś słodycze, bo pewnie dzieci będą chodzić i prosić o cukierki. Co prawda doszczętnie o tym zapomniałam, ale jakiś zapas słodyczy zawsze się znajdzie, w końcu mam małe dziecko 😉 Przygotowałam słodkości i oczekiwałam pierwszego dzwonka do drzwi. Szczerze mówiąc nie wiem czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego, co usłyszałam i zobaczyłam. Zeszłam na dół, już w połowie schodów słyszałam pierwsze wrzaski dobiegające z podwórka, gdy zbliżyłam się do drzwi, z wrzawy dało się wyszczególnić co soczystsze…bluzgi. Poczułam się dziwnie. Przestąpiłam z nogi na nogę, co tam się wyczynia za drzwiami, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi naszym „gościom”. Ferajna miała na oko 9-11lat. To chyba jeszcze nie nastolatki? Proszę o zabranie głosu przez specjalistę do spraw wieku. Na mój widok ucichli, zaczęli coś szeptać między sobą. Puściłam wcześniejsze bluzgi mimo uszu i wtem:

– CUKIEREK albo psikus!

– O, bawicie się w Halloween? – Zagaiłam rozmowę.

– A co, nie widać? – Odparł niebyt uprzejmym tonem jeden z chłopaczków. To też puściłam mimo uszu.

– I pewnie chcecie cukierki? – Brnęłam dalej.

– Nooooo! – Burkneli chórem chłopcy.

– To fajnie, ale gdzie są Wasze stroje? – Zadałam pytanie poniżej pasa, bo żaden z nich nie był przebrany.

Chłopcy najwyraźniej byli przebrani za Chama, Buraka i Prostaka, bo nerwowo zaszurali nogami i ponownie spytali, czy dostaną jakieś słodycze. Zrezygnowana powiedziałam, że niestety, ale nie mają stroju, więc dostaną tylko po jednym symbolicznym cukierku i że mogliby przeklinać trochę ciszej, bo wszystko słychać w domach, do których przychodzą…

Co ta baba chce!

Odpowiedziała mi cisza. Wyciągnęli łapy po cukierki. W zamian otrzymali mini-wykład, że jak chcą czegoś od ludzi, to niech się w przyszłym roku przebiorą za cokolwiek, bo naprawdę da się to zrobić zupełnie za darmo. Wystarczy odrobina kreatywności i dobrych chęci. A wtedy mogą liczyć na coś więcej niż jeden mały cukierek na zachętę. Tak wiem, zachowałam się jak stara niewzruszona rura, która się czepia. Ale mam to gdzieś. Cukierek albo psikus, ale od kogo? Dawać mi tu miłe, uśmiechnięte przebrane dzieciaki, a obsypie je słodyczami! Nie mam ochoty „dokarmiać” słodkimi kaloriami, kogoś kto nawet się nie wysilił, żeby sobie choćby wąsa pod nosem domalować. Powiedziałam Mamie, że ustalamy zasadę, żeby nie dawać nic dzieciom, które się nie przebrały. Na szczęście to była jedyna taka grupka. Co gorsza…zjawili się ponownie rok później. No błagam. Nie pozwoliłam by scenariusz się powtórzył, więc nawet nie fatygowałam się by otworzyć drzwi. Troszkę pobluzgali pod dzwonkiem i poszli. Najwyraźniej moja gadka nic ich nie nauczyła. A szkoda. Bo miałam naprawdę pyszne łakocie!

To jak? Teraz rozumiesz moją irytację? Mnie nie wkurza Halloween, ani nawet przebierańcy. Mnie wkurzają dzieciaki myślące, że Halloween to łatwy sposób na wychachmęcenie słodyczy od obcych ludzi. I to bez absolutnie żadnego wysiłku z ich strony. Ale nie ze mną te numery! Twoje dziecko w tym roku będzie bawić się w Halloween? Ostrzeż je przed takimi marudnymi babami jak ja.

Cukierek albo psikus! Polub fanpage Pani Miniaturowa na Facebooku.

Lubicie „duszne”  historie? Zapraszam do lektury:

Słyszę go cały czas!

Moje dziecko widzi duchy!

Blondynka, aż strach się bać!

 

Skip to content