Styl życia

Jak spakować się do szpitala? Historia przeklętego plecaka

Szczęśliwi ci rodzice, którzy nigdy nie musieli gnać z dzieckiem do szpitala, łamiąc po drodze wszystkie możliwe przepisy. Farciarze z tych, którzy nigdy nie musieli wzywać do dziecka pogotowia. Nam się niestety ta sztuka nie udała. Już kilka razy stawałam w obliczu wyzwania, jak spakować się do szpitala? Torba za duża, czy za mała? Dam radę unieść, czy może jednak nie?

 

Torba nie zdała egzaminu

Nasz pierwszy raz. Dostaliśmy zaproszenie na święta. Pojechaliśmy, było miło, gadka szmatka i wydało się, że jeszcze rano wszyscy chorowali na grypę żołądkową. Zrzedła mi mina, super. A co z moim dzieckiem?! Jak to co, zaraził się. Zaczął wymiotować. Trafiliśmy do szpitala. Silne odwodnienie. Kroplówki przez dwa dni. Później obserwacja. Jak spakować się do szpitala? Już wiem, że nie w torbę, bo zabiera się za dużo niepotrzebnych rzeczy, a to czego potrzebujesz, to i tak tego nie masz. Jak nie w torbę, to w co? Miałam jeden jedyny plecak, jaki został mi z czasów szkolnych. Duży taki, w którym wyglądałam jak żółw w za dużej skorupie, dźwigający dorobek życia na grzbiecie. Wybór był prosty. A więc, jak spakować się do szpitala? Z głową!

 

Lepiej brać mniej czy na wszelki wypadek więcej?

Mniej znaczy więcej. Znaczy lepiej. Mniej do upychania w szpitalnej szafce, gdy pielęgniarka zwraca uwagę, że nic nie może leżeć pod łóżkiem. Mniej do noszenia. Gdy jesteś mizernej postury każdy gram się liczy. Co bym zrobiła, gdybym musiała nieść mojego synka na rękach do szpitala? Siadłabym obok na ziemi i płakała. Nie dałabym rady. Przestałam go nosić jeszcze zanim skończył roczek. Był dla mnie za ciężki. mimo, że zawsze był drobniutki i szczuplutki. Każda niepełnosprawna mama zna przeszkody, których nie jest w stanie przeskoczyć. Niestety. Potrzebowałam czegoś lekkiego i poręcznego. Plecak jest do tego stworzony, masz obie ręce wolne. Na torebkę i rączkę dziecka, które wleczesz za sobą szpitalnymi korytarzami.

Jeżeli jedziecie z daleka, wybór należy do Ciebie, czy brać od razu więcej na zapas. Jeżeli nie ma takiej możliwości, by odwiedził Was ktoś z rodziny i dowiózł Wam potrzebne rzeczy, pakuj więcej, tylko nie przesadź z tobołami. Zresztą, masz wytłumaczenie, jesteście z daleka. Takie jest moje zdanie. Pewnie personel sprzątający jak i panie z oddziału będą innego zdania, ale hej. Każdy z nas ma swoje widzimisie, prawda? Rozsądek jak najbardziej wskazany. Ja osobiście nauczyłam się pakować mało, a nawet bardzo mało, bo szpital jest w naszym mieście, dlatego nie ma problemu z dowożeniem.

 

Jak spakować się do szpitala?

 

Zawartość szpitalnej torby różni się w zależności od wieku naszych dzieci, jak i tego, co same uważamy za najważniejsze i wręcz niezbędne do przeżycia w szpitalu. Dlatego nie powiem Ci co masz spakować, tylko opiszę, co sama pakuję do szpitalnego plecaka. Mojego przeklętego plecaka, ale o tym za chwilę.

Najłatwiej jest mi pakować się wyobrażając sobie po kolei różne etapy dnia i co mi wtedy może być potrzebne. Zaczynam oczywiście od pobudki.

– Piżama dla dziecka, dla ciebie wygodne ciuchy, których nie szkoda będzie ubrudzić na szpitalnej podłodze, gdy zajdzie taka potrzeba. Wybieram legginsy i luźną sukienkę, dresówkę. Sukienka to taktyczne posunięcie, spróbuj się przebrać, gdy na widowni siedzi ojciec pacjenta z łóżka obok, a ty nie możesz odejść od łóżka swojego dziecka. I tak byłam szczęśliwa, że ten pan nie chrapał w nocy 🙂

– Miniaturowa pasta do zębów (miniaturowe kosmetyki kupisz np. w Rossmannie) i szczoteczka dla Ciebie i dziecka.

– Szczotka do włosów, dwie gumki do włosów, bo najwygodniej w szpitalu jest mi w warkoczu.

– Ręcznik, mydło, chusteczki nawilżane, kremik.

– Miniaturowy dezodorant, żel pod prysznic i szamponik.

Więcej kosmetyków nie biorę, bo szpital to ostatnie miejsce gdzie mam ochotę się pindrzyć. Z niedowierzaniem oglądałam panią, która kręciła sobie loki przy salowej umywalce, a następnie nakładała pełny makijaż. Jak lubi i ma czas to czemu nie, ale po co? Pana Doktora chciała poderwać? 🙂 Jej prawo, tak czy siak zabawnie to wyglądało, jakby zaraz się na imprezę wybierała. Dobrze, że paznokci nie zaczęła malować.

– Za każdym razem, gdy po kilka dni leżałam z młodym w szpitalu, nie było ręczniczków papierowych, ani papieru toaletowego. Zatem zawsze pakuję rolkę papieru toaletowego i chusteczki higieniczne.

– Ubrania na zmianę dla Ciebie i dziecka. Bierz proste, nieuwierające, z naturalnych tkanin, których nie przepocisz w pięć minut. Na pediatrii w Opolu zawsze umierałam z duchoty, a jestem zmarzlakiem.

– Kapcie/klapki, ja żeby za dużo nie taszczyć już na miejsce jadę w wygodnych balerinkach.

– Ładowarka do telefonu.

– Drobniaki na automaty, bo przecież musisz coś jeść i pić. I wszelkiego rodzaju „opłaty, których nie ma, ale jednak każą ci je uiszczać”. Na opolskim WCMie musisz np. zapłacić za leżak, Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Opolu został zaopatrzony w (podobno bezpłatne) leżanki dla rodziców (dzięki WOŚP), bo na podłodze nie wolno Ci spać. Na wolnym obok łóżku też nie. Nie dostajesz jedzenia. Nie dostajesz picia. Tylko dziecko, no i to rozumiem, afery nie robię.

– Zabawki: papier, kredki, samochodziki, książki, gazetki. Cokolwiek co zajmie Ciebie i Twoje dziecko.

– Stopery do uszu – must have! Bez tego nie zasnę!

– Bardziej doświadczone szpitalne mamy zalecają brać probiotyki dla siebie, by nie zarazić się tak łatwo grypą żołądkowo-jelitową od dzieci z oddziału. Niestety często-gęsto rodzice mają w nosie zakaz wychodzenia takich dzieci z sal, przez co zaraza roznosi się na cały oddział. Brawo wy! :/
– Nie zapomnij zabrać cierpliwości. Bardzo się przydaje!

Przeklęty plecak!

Rok temu, dość optymistycznie stwierdziłam, że mały już tak bardzo chorować nie będzie i plecak będzie niepotrzebny. Chciałam go rozpakować. Kilka dni później trafiliśmy do szpitala. Ten plecak jest przeklęty! Tydzień temu dotknęłam tego wyklętego potwora z szafy i napadła mnie myśl, a może go rozpakuję? Ale coś mnie tknęło i zostawiłam go w spokoju. Wczoraj znów trafiliśmy do szpitala. Na szczęście plecak okazał się być niepotrzebny, ponieważ nie trafiliśmy na oddział. Mimo wszystko mam ochotę spalić ten plecak, jednocześnie ciesząc się w duchu, że gdzieś tam zawsze sobie w szafie leży, spakowany i gotowy do użycia w nagłych wypadkach. Bo nie lubię być nieprzygotowana. Wolę mieć wszystko co najpotrzebniejsze na już, pod ręką. Żeby nie zastanawiać się w biegu, jak spakować się do szpitala?

A Ty? Masz w domu taki przeklęty szpitalny plecak zawsze gotowy do działania? Życzę Tobie i sobie, aby już nigdy nam się nie przydał.

Pozdrawiam, Wasza Pani Miniaturowa.

Skip to content