O tym jak Janusz żonę do lasu na pochędóżkę zabierał
Janusz jak na porządnego polskiego patriotę przystało, zawsze wiedział jakie święto, w jaki sposób należy świętować. Kiedy hejtować, kiedy maszerować, a kiedy rzucać kostką brukową w policję i podpalać samochody. Fajny chłopak z tego Janusza był.
Prawilne chłopaki hejtują Walentynki
Dużo czytał forum dla prawilnych chłopaków, dzięki temu wiedział, że Walentynki to zachodnia tradycja nastawiona na konsumpcjonizm. Co prawda on nie wie co to znaczy konsumpcjonizm, ale chłopaki napisali, że prawdziwy „Polak” Walentynek nie obchodzi. Przeczytawszy to, szybko dodał posta na facebooku, że „Walentynki to #$%@” i wyrzucił do kosza kwiaty i bombonierki, które kupił żonie. Siadł w fotelu z ikeji co to go od teściów w prezencie dostali i zaczął dumać. Cholera, przecież jak Krysia wróci z pracy to go zamorduje. Od tygodnia o niczym innym nie gadała tylko, że Walentynki to, Walentynki tamto, no nic, trzeba to będzie jakoś przetrwać! Siadł przed telewizorem i czekał, aż wróci żona z roboty i obiad mu ugotuje, bo przecież ona nic nie robi cały dzień, to niech się chociaż do tego przyda.
* * *
– Znowu śmieci nie wyniesłeś? Co to jest?! Dlaczego bombonierkę do kosza wyrzuciłeś?! I kwiaty?! – rozskrzeczała się Krysia.
– Milcz babo! – odburknął Janusz – Walentynek nie będzie!
– COOOOO? JA CI DAM WALENTYNEK NIE BĘDZIE! – wpadła w szał Krystyna.
– Nie drzyj się, bo sąsiedzi znowu po policję zadzwonią. Słuchaj! Prawilne chłopaki mówią, że prawdziwy „Polak” Walentynek nie obchodzi, tylko w Noc Kupały do lasu jedzie, udawać, że szuka jakiegoś kwiatka, czy innej paprotki i tam się, he he, świętuje, he he, z babą. No wiesz… – dodał Janusz zerkając z maślanym spojrzeniem na żonkę swoją.
– I ja mam do lipca czekać? – zakwiliła Krysia.
– Jakiego lipca babo, przecież Noc Kupały w czerwcu jest… chyba – oburzył się nasz prawdziwy „Polak”.
– Ale Ty durny jesteś, świętować chcesz, a nawet nie wiesz co, przecież w czerwcu jest Noc Świętojańska – odparła Krysia kręcąc głową.
– Przestań mi mieszać kobieto! W czerwcu jedziemy do lasu na pochędóżkę. – zakomenderował Janusz
– Na pochę…coooo?! – zdumiała się Krysia. – Po jakiemu ty do mnie mówisz?
Lecz Janusz już nic nie odpowiedział, obrażony na żonę, że taki świetny pomysł miał, a ona zaraz larum w domu narobiła. Do czerwca czekać postanowił i wtedy pokaże żoneczce swojej, jak się porządnie walentynki, tfu! w lesie świętuje!
Kilka miesięcy później
– Ubieraj się babo, jedziemy do lasu – rzucił krótko Janusz.
– Czyś ty zgupł? Jest 36 stopni, a ty mnie chcesz po lesie targać? – zaprotestowała Krysia
– Powiedziałem 14 lutego, że świętować będziemy w czerwcu to jedziemy! – krzyknął mężczyzna.
– Dobra, dobra…czekaj tylko torebkę wezmę – uspokoiła go żona.
W lesie
– Stój, zakaz jest. Nie wolno do lasu wjeżdżać, co ty robisz! – zawołała Krysia.
– A tam nie wolno, to jest polski las, a ja jestem „Polakiem”, więc wjeżdżać mogę – obruszył się Janusz. – Jesteśmy na miejscu, wyłaź i się rozbieraj, będziemy świętować.
– Ale ja już jestem cała spocona, jest gorąco, duszno i parno. Co ci się wbiło do łba, żeby mnie do lasu zabierać, zaraz się podusimy! Tutaj nie ma czym oddychać – zakwiliła Krystyna.
– Nie marudź, będziemy tu tylko chwilkę – uspokoił szybko żonę.
– Wiem, hi hi hi, to zawsze jest tylko chwilka – zachichotała.
– Osz ty… – spurpurowiał nasz bohater.
* * *
– AAAAA! JEZUS MARIA, JAKI ON JEST DUŻY! – krzyknęła przerażona Krysia.
– Wiem Krysiu, wiem – pokraśniał z zadowolenia Janusz.
– Nie ty durniu, TEN PAJĄK! – kobieta wskazała ręką kosmatego potwora zbliżającego się do jej nogi.
– Co?! Gdzie?! Ała, wdepnąłem w jakieś kolce! Krew mi leci! – krzyknął mężczyzna.
– Boże, coś po mnie chodzi… czuję to we włosach i pod bluzką! Aaaaa!!! Zabieraj to ze mnie! Na nogach też to czuję! Aaaaa!!! – rozhisteryzowała się Krysia – jestem cała w jakimś robactwie, zamorduje cię ty głąbie, gdzieś ty mnie zabrał?!
– Ale kochanie… – zaczął Janusz.
– Spójrz co narobiłeś, ściągaj ze mnie te paskudztwa! Jestem pogryziona przez komary, podrapana przez jeżyny, coś po mnie łazi, a we włosach mam pajęczyny, zatłukę cię! – rzuciła z wściekłością Krystyna.
– Już kochanie, już, wracamy do domu! – wystraszył się mężczyzna.
Tego samego dnia wieczorem
– Krysiu, kochanie… – zagaił Janusz.
– NIE ODZYWAJ SIĘ DO MNIE!!! – warknęła kobieta.
– Ale… ale kochanie, kleszcza mam. Tam wiesz… tam na dole – zakwilił – wyciągnij go!
Koniec
Wystąpili:
Janusz
Krystyna
Las
Strzyżaki vel „kleszcze ze skrzydłami”
Kleszcze
Komary
Pająki
i inne robaczki
Pani Miniaturowa <– wejdź na mój fanpage i sprawdź z czego śmieją się moi czytelnicy.