„Mamo, ja nie ce pszontać!!!”
Jestem pod wrażeniem rodziców, których dzieci potrafią już tyle wspaniałych rzeczy, jak wiązanie sznurówek, jazda na rowerku z dwoma kołami, zjedzenie całego obiadu w kwadrans (u nas wciąż w sferze marzeń, chyba, że są naleśniki na słodko), znajomość tabliczki mnożenia… przy jednoczesnej histerii na zawołanie i symulowaniu wymiotów, gdy rodzic poprosi o sprzątnięcie zabawek… Serio? Wiedzieliście i potrafiliście nauczyć Wasze dziecko tylu trudnych rzeczy, a zapomnieliście o czymś tak banalnym, tak podstawowym jak sprzątanie po sobie swoich rzeczy? No jestem pod wrażeniem…powaga. A to rzucanie się na podłogę i walenie weń pięściami. Widowiskowe.
Chociaż raz moje lenistwo okazało się być przydatne! Jupi! Wiedząc jak bardzo nienawidzę sprzątać i jak koszmarnie boli mnie po tym noga i kręgosłup, gdy tylko urodził się Omen, postanowiłam, że moje dziecko będzie po sobie sprzątać. O nie! Na siedmiu bogów, nie zamierzam Wam wmawiać, że moje dziecko zaczęło sprzątać chałupę za mnie jak tylko zaczęło chodzić. Nie! Pojedyncze przedmioty chował jeszcze raczkując i jednocześnie froterując podłogę 😉 Ale bądźmy poważni. Jak najbardziej są dni, gdy dziecko ma nagły atak głuchoty, gdy powiem „posprzątaj swoje zabawki”, ale zaraz się reflektuję i ponawiam swoją prośbę, dołączając do niej instrukcję.
Instrukcje dla dziecka? No zwariowała! Znęca się nad dzieckiem! Wykorzystuje je do pracy niewolniczej! Ehe…jasne i wszczykuje mu marihułanen na dobry sen, nie zapominajcie!
Do rzeczy! Małe dziecko nie wie, że należy sprzątać, bo skąd ma wiedzieć, skoro zawsze ktoś to robił za nie? Mama pozbierała klocki, tato schował autka do szafeczki, babcia pozbierała spodenki rzucone na podłogę i w domu panował ład i porządek. Nic bardziej mylnego. Choć w domu był porządek, hodowaliście swojemu dziecku chaos w głowie, w którym to ono mogło brudzić, przewracać, rozsypywać, a potem wszystkie te rzeczy w magiczny sposób znikały trafiając na swoje miejsce. Właśnie w ten sposób tysiące rodziców wyrabia u swoich dzieci przekonanie, że one nie muszą sprzątać. Bo po co?
Po co się sprząta? Żeby było czysto – odpowie wielu z nas. Wydaje mi się, że małe dziecko nie bardzo ogarnia co to jest czysto, dlatego ja próbowałam zawsze inaczej. „posprzątaMY zabaweczki, będzie ładnie wyglądać”, „Chodź posprzątaMY autka, będą wszystkie obok siebie”, „PoukładaMY pudełka, będzie miejsce na podłodze”. Może i głupie, może bezsensowne, ale u nas działało. Starałam się opisywać dziecku co da nam sprzątanie.
Jak już odpowiedzieliśmy sobie na pytanie po co sprzątać, zastanówmy się kiedy zacząć? Odpowiedź brzmi: Od małego! Gdy słyszę rodzica, który obserwuje w milczeniu jak jego latorośl wbija gwoździa w klawiaturę nowiutkiego laptopa i tłumaczy mi „on jest za mały, żeby zrozumieć” to mnie telepie. Dla takich rodziców dziecko zawsze do wszystkiego jest za małe! Za małe do tłumaczenia, że robi coś czego nie wolno, za małe do mycia ząbków, za małe do pogłaskania psa, za małe do nauki sprzątania. Stop! Nie każę Ci prowadzić z dzieckiem filozoficznej dysputy nad wyższością czystości nad syfem-malarią, po prostu mu pokazuj JAK MOŻE się zachowywać.
Gdy tylko mój syn opanował sztukę siadania rozpoczęłam misję „make your life easier”. Żywe reagowanie na wszystko co przypomina pożądane przez nas zachowanie. Tak, to takie proste. Zero zmuszania, zero pogadanek z dzieckiem, zero namawiania i zero przekupywania. Tylko słowa i uśmiechy. Wsadziło coś do pudełeczka? Łiiiii!!! Chwalimy i możemy klaskać. Dzieci uwielbiają pochwały. Maluszek może nie ogarniać o co nam chodzi, ale i tak obserwując nasze reakcje po jakimś czasie zrozumie co ją spowodowało i chętniej będzie powtarzał tę czynność, a w tym przypadku coś przypominającego sprzątanie (wkładanie do pudełeczek, położenie obok siebie tych samych rzeczy).
Bardzo przydatne są krótkie i jasne instrukcje, o których wspomniałam już wyżej. Musimy je poprzedzić pewnymi czynnościami. U nas sprawdziło się zakupienie wielu plastikowych pudeł, kufrów i szafeczek z otwartymi półeczkami, a następnie posegregowanie wszystkich zabawek. W dużym kufrze największe auta, mniejsze auta w drugim, ludziki w trzech dolnych szufladkach, zwierzątka i stworki piętro wyżej, piłeczki w wiaderku itd. Dzięki temu nasze dziecko wie gdzie daną rzecz schować, a nasze instrukcje będą jeszcze bardziej dla niego zrozumiałe i pomocne. Precz z frustracją naszych dzieci, które nie wiedzą czego od nich chcemy! Nie mów „posprzątaj ten bałagan”, zamień to na „odłóż ludziki do ludzików, zwierzątka do zwierzątek”, „włóż autka do kuferka na autka” itp. Proste? Dziecko naprawdę chce spełniać Twoje prośby, wystarczy mu to umożliwić i maksymalnie ułatwić.
Jak jeszcze możemy działać w kierunku polubienia sprzątania? Róbmy wszystko z dzieckiem, oczywiście nie zlecając mu pracy ponad siły, szanujmy się! To wciąż Nasza działka, a nie dziecka, co nie znaczy, że nie może nam pomóc. Chowając skarpety do szuflady pozwól mu wkładać razem z Tobą. W kuchni zaproponuj schowanie deski do szuflady lub poukładanie jego miseczek w szafce. Plewiąc chwasty w ogródku pokazuj mu od czasu do czasu większego chwaściora i pozwól go samodzielnie wyrwać i wrzucić do wiaderka. Pochwal jaki jest silny i jak świetnie sobie radzi. Okazji jest naprawdę wiele, od zbierania owoców, poprzez zamiatanie schodów, po wspólne zakupy, gdzie dziecko będzie Głównym Wkładaczem Do Wózka – bardzo odpowiedzialne zadanie! Ogranicza Cię wyłącznie Twoja wyobraźnia i cierpliwość 🙂
Po co sprzątać, od kiedy zacząć naukę, jak zachęcać – zanotowane? A teraz do dzieła!
Oho, dziecko się buntuje? Spokojnie, musi się przyzwyczaić, że „mama chce od niego takie dziwne rzeczy, zwykle ona to robiła, więc o co jej nagle chodzi?!”. Wymyślaj różne okazje i zabawy związane ze sprzątaniem. Delikatnie zachęcaj, ale nie przeginaj. Raz zniechęcone dziecko trudno ponownie przekonać do pomagania w sprzątaniu, dlatego należy zachować ostrożność i wystrzegać się notorycznego zapraszania do wspólnego sprzątania. Dzieci najczęściej odmawiają, gdy są w trakcie wciągającej zabawy. Jak byś się czuła, gdyby ktoś kazał Ci wyjść z kina w połowie seansu, bo trzeba wytrzepać dywany? Chyba byś się zbuntowała, prawda? To samo jest z dzieckiem. A może właśnie ma zły dzień? Odpuść mu, byle nie do końca życia, bo będziesz prała gacie swojego syna dopóki się nie wyprowadzi…