Mój pierwszy raz po porodzie

Wszystkich łasych na pieprzne opisy muszę przeprosić, bo dziś nie będę pisać o łóżkowych ekscesach. O seksie niepełnosprawnych pisałam tutaj. Mój pierwszy raz po porodzie mówi o pierwszym wyjściu matek bez dzieci. Co wtedy czułyśmy, czego się lękałyśmy, jak poradzili sobie nasi zastępcy i czy rzeczywiście było czego się obawiać.

Super hero mama

Zawsze byłam kobietą wolną od stereotypowego myślenia „co powinnam robić, by pokazać ludziom jaką jestem szczęśliwą super mamą„. Nigdy nie czułam potrzeby odgrywania rytuałów, zapisywania każdej chwili z życia, ani nie ciągnęło mnie do wzniosłych ceremoniałów, dlatego nie pamiętam kiedy było moje pierwsze wyjście bez dziecka. Nazwiesz mnie wyrodną mamą? Proszę bardzo.

Nie muszę pamiętać kiedy pierwszy raz wyszłam z domu bez dziecka. Za to doskonale pamiętam kiedy moje serce poczuło się rozdarte, bo rozstanie było zbyt długie, dotkliwe i dokuczliwe niczym cierń wbity w ramię. Wybieraliśmy się na wesele, a wiedziałam, że tak głośna i huczna impreza nie jest odpowiednim miejscem dla półtorarocznego dziecka. Cała najbliższa rodzina brała w niej udział, więc nie było mowy o zostawieniu synka w domu.

Mój pierwszy raz po porodzie

Pół dnia spędziliśmy razem, a pod wieczór po małego przyjechał jego ojciec chrzestny z żoną. To był pierwszy raz, gdy powierzyłam synka na całą dobę komuś innemu niż mojej Mamie, czy Babci. Mały miał zapewnioną doskonałą opiekę pod czułym okiem kochającej cioci, lecz cały czas gdzieś z tyłu kołatała mi się jedna myśl „co z nim, czy nie płacze, jak sobie radzą”. Następnego dnia nie mogłam się doczekać popołudnia, by wreszcie móc zadzwonić i powiedzieć „OK, przyjeżdżajcie!”.

Bardzo się za nim stęskniłam, nie wyobrażałam sobie, że z taką ulgą na duszy przywitam nadjeżdżający samochód, w którym siedział mój mały skarb. „Już nigdy więcej” – pomyślałam sobie naiwnie. Ale jak sami wiecie, życie pisze inne scenariusze, dlatego spytałam kilka znajomych Mam, jakie były okoliczności ich pierwszego „samodzielnego” wyjścia z domu, co czuły, czy czegoś się bały i jak się to wszystko skończyło.

Pierwszy raz po porodzie – historie innych Mam

Nieidealna Matka
Musiałam jechać na zajęcia na studia. Jakiejś wielkiej traumy nie przeżyłam. Niczego się nie bałam, Tatuś bardzo dobrze się spisywał, musiałam mu tylko ubranka szykować. Wszystko było pod czujnym okiem teściowej, która kontrolowała sytuację. To częściej moi rodzice dzwonili, czy dobrze podają dziecku butelkę, albo czy mogą dać smoczek. Może bali się, że mi uszkodzą dziecko? 😉

Marta
Moje pierwsze wyjście z domu było, gdy jechałam zarejestrować Hanię w urzędzie 🙂 Cały czas spała, była z nią moja mama. Bałam się, że zacznie płakać itd.. dzwoniłam jak durna co chwilę, a Hania spała jak wychodziłam i spała jak wróciłam 🙂
Drugi raz to była noc sylwestrowa. Hania miała 1,5 miesiąca, była z moimi rodzicami. Z jednej strony cieszyłam się bo rano się wyśpię (w końcu!) z drugiej strony bałam się jak jasna cholera, czy nie będzie płakać, czy moja mama da radę, no i tęskniłam. Czułam się trochę jak bez ręki. Mama mi wysyłała co jakiś czas zdjęcia także przeżyłam.

Z.
Pierwszy raz bez wyjścia z domu bez dziecka? To było tydzień po porodzie. Szliśmy z Panem Tatusiem do USC zarejestrować młodą. Ciągle stałam z telefonem w ręce i siłowałam się ze sobą, żeby nie zadzwonić do mojej mamy, która została z J. Odciągnęłam mleko, żeby było na godzinę Wu, ale jak powszechnie wiadomo, noworodki są proste w obsłudze i babcie radzą sobie z nimi fenomenalnie. Pamiętam, że cycki bolały mnie od mleka. I że to był ból, który szedł aż z pleców. Jak wróciliśmy do domu, biegłam do drzwi i potknęłam się na klatce- tak mi się spieszyło do dziecka, że prawie wybiłam sobie zęby o klamkę w domu rodziców. Wbiegłam do mieszkania taka zdyszana i obolała, a moja mama ze stoickim spokojem, trzymając młodą na rękach spojrzała na mnie rozbawiona… Przeżyłam. Przeżyłyśmy. Młoda, mama i ja.

Były też smutniejsze historie

M.
Jedyne co pamiętam to pierwsze po rozwodzie wyjazdy synka do ojca. Ryczałam jak dziecko cały weekend …i tak parę miesięcy, aż zaczęłam wykorzystywać ten czas. Koleżanka mnie namówiła i chwała jej za to, bo siedziałam w domu przed telewizorem zamiast wykorzystać ten czas, bo miałam co drugi weekend tylko dla siebie. Zaczęłam biegać z koleżanką na imprezy, ale pierwsze święta bez synka były tragiczne – całe chciałam przespać …a miał wtedy 1,5 roku.

J.
Nasze pierwsze rozstanie było szybkie. Zabrali synka na OIOM, a następnego dnia przewieźli do Centrum Zdrowia Dziecka, gdy ja zostałam jeszcze w szpitalu, w którym rodziłam. Ale tego jakoś nie odczułam. Albo nie pamiętam. Wtedy się nie bałam. Wiedziałam, że tak musi być oraz, że jest w dobrych rękach. Gdy był jeszcze w szpitalu, w którym się urodził, wiedziałam że mogę w każdej chwili pójść do niego na OIOM. Gdy przewieziono go do Centrum Zdrowia Dziecka, miałam świadomość, że pojadę do niego za kilka godzin, gdy tylko dostanę wypis. To nie był strach. To zupełnie inne uczucie. Raczej świadomość, że tak musi być.

Ile Mam tyle historii, jedne wspominamy z uśmiechem, inne z łezką w oku, ale już zawsze będziemy pamiętać jakie to uczucie rozstać się z ukochanym dzieckiem pierwszy raz, na dłużej niż pięć minut.

A Ty Mamo? Jaki wspominasz Twój pierwszy raz po porodzie?


Pani Miniaturowa <– odwiedź mój fanpage!

Skip to content