Kolejny głupi artykuł o niczym
Gdyby bezsensowność tego posta określić w jakiejś jasno określonej skali, to z pewnością byłaby to Skala Beauforta. Dlaczego? Bo przez ten cholerny wiatr, który nieomal nie urwał mi dupy, wszystko było nie tak i zupełnie bezsensu. Tak powstał kolejny głupi artykuł o niczym. Jeżeli nie masz przy czym drapać się po głowie, lub musisz się czymś zająć, by nie słyszeć jak dzieci w pokoju obok próbują pozabijać się nawzajem, a twój kot chwilowo schował się na dnie szafy, gorąco zapraszam!
Stworzenia ciepłolubne zupełnie nie powinny wychodzić na dwór w zimie. Pracę powinny mieć zdalną, niewymagającą wychodzenia z łóżka, np. bycie leniwą blogerką parentingową (one przecież nic nie robią całymi dniami tylko kłamią, że zajmują się domem i dziećmi), ale jakąś lepszą niż ja, bo przecież mi to nawet jakiejś taniej tandety nie chcą dać, do pochwalenia się na blogasku, nawet żarcia nie dają, że o mojej nowej miłości – Toyocie Aygo – nie wspomnę. A serio mogłabym zrobić fajny test (ale nie crashtest!), a poza tym marka, która pokazałaby, że ma spoko podejście do niewymiarowych bab, wiele by zyskała (w oczach tychże). Lecz do rzeczy.
Coś mi odwaliło na mózg, z pewnością była to chwilowa cześfość i chciałam być taka łał, super i wyjść z domu. Z dzieckiem na dodatek. I z Gajowym. Wywietrzyć pchły w płaszczu, odnowić skorupę błota na butach, a także przeprowadzić remanent dziur w okolicznych drogach. Pójdziemy na spacer? – spytała Miniaturowa swego brodacza. Gajowy niczym profesjonalny meteorolog poinformował mnie o stanie pogody (że się pogarsza) i że coraz mocniej wieje. Ale co tam, Miniaturowa wiatru się nie boi, bo do liceum chodziła na ZWMie (teraz AK), na którym jakiś idiota nieodkryty geniusz urabnistyki tak zaplanował rozstawienie bloków, że między nimi tworzą się tunele aerodynamiczne i antygrawitacyjne… No to jedziemy!
Kolejny głupi artykuł o niczym
Zaczęłam czuć, że coś się święci, gdy otwarłam drzwi z auta i omal mi ich nie urwało. Fajnie. Może przypadkiem trafiliśmy na plan filmowy Twister 2, lub coś w ten deseń? Ptaki malowniczo leciały bokiem, przewracając co chwila fikołki w powietrzu. Robiło się coraz zabawniej.
Fajna pogoda na latawca, o ile ma się go zrobionego z pleksiglasu, blachy falistej lub niemalowanego amelinum, bo ten łagodny zefirek porwałby wszystko, łącznie z Twoją cnotą. Hue hue hue
Po przejściu dwudziestu metrów, Gajowy zaczął uśmiechać się pod wąsem, widząc moje rosnące przerażenie, że jego „wieje wiatr” tak naprawdę znaczyło „szatan włączył wentylator, przygotuj się na katharsis zbrukana lenistwem łajzo”. Walczyłam ze sobą, żeby nie uciec z powrotem do mercedesika (cud, że mi go wiatr nie porwał), żeby zrobić kolejny krok, kolejny oddech, a Gajowy niczym książkowy Emiel Regis Rohellec Terzieff-Godefroy, nieczuły na wszelkie oznaki zimna, majestatycznie sunął do przodu. Zazdroszczę mu tej wampirzej cechy.
Na pocieszenie Omen przestał na moment kwilić, że „wieje wiatr” (no serio?), bo dorwał trzcinkę mocy, która skutecznie odwróciła jego uwagę od wszystkiego, dzięki czemu mogłam poćwiczyć lewą rękę sterując ramieniem młodego tak, żeby z rozmarzenia nie wszedł w kałużę, błoto, Gajowego, krzaczory lub najzwyczajniej w świecie nie wpadł do jeziora. Humor poprawił mu się na tyle, że nawet pozwolił sobie cyknąć zdjęcie.
Było fajnie. Wywietrzyliśmy się, nawdychaliśmy huraganu, ponętnego zapachu zimowej zgnilizny, a po drodze zaliczyliśmy przybytek rozpusty, gdzie za monety dawali jedzenie, więc ten nasz pięciominutowy spacer nie był taki całkiem na marne 😉
Jakiś morał? Jak nie wiesz co robić, rób cokolwiek. Później wymyśl do tego jakiś sens, nawet jak go nie ma. Bo pisać o niczym to trzeba umić! Sądząc po tym, jakie artykuły zdarzało mi się już czytać, to niektórzy nawet jak wiedzą o czym piszą, to i tak nie do końca potrafią to przekazać. Pozdrawiam w tę leniwą niedzielę, gdzie bezsensowny artykuł o niczym może być wszystkim, a wszystko może być niczym.
Nie zapomnij polubić fanpage Pani Miniaturowa, aby pozostać na bieżąco ze wszystkimi nowościami na stronie!