Styl życia

Kolczyki – (nie)grzeczne szaleństwa Miniaturowej

Kolczyki, och to było moje wielkie marzenie od wczesnej podstawówki. Kiedy się ziściło i co wkładałam sobie do uszu – o tym przeczytasz poniżej. Na początek wstęp do mojej kolczykowej historii.

Bo to mądra kobieta była!

Dawno, dawno temu spotkałam na mojej drodze bardzo mądrą panią. Powiedziała rodzicom, że jak spełnia się drobne marzenia chorych dzieci, to szybciej wracają do zdrowia. Nie wiem ile w tym prawdy, ale skoro istnieje kilka fundacji spełniających dziecięce marzenia, to może jednak coś w tym jest? Zazwyczaj moje prośby były praktyczne. Ze względu na choroby przez kilka lat miałam nauczanie domowe. Wobec tego zażyczyłam sobie fotel do pokoju, żeby odwiedzający mnie goście mieli gdzie wygodnie usiąść. Później poprosiłam o rolety okienne. Miałam straszne problemy z bezsennością, a latarnia z ulicy malowała cieniem przerażające kształty na ścianie mojego pokoju. Niby człowiek wiedział, że to tylko drzewo, ale w wietrzną pogodę… brrr… Kawał tchórza ze mnie!

Dziurki się rozmnożyły

Jestem trudną córką. Zawsze chciałam wszystko na odwrót niż moja mama. Mama ma krótkie włosy i nie nosi kolczyków, a ja właśnie chciałam mieć długie włosy i kolczyki. To drugie marzenie mogłam spełnić, gdy skończyłam 12 lat. Mało to było praktyczne, ale w końcu wyjęczałam. Warunkiem było zapłacenie sobie za kosmetyczkę i kolczyki. Do dziś pamiętam moją pierwszą parę. Drobniutkie gwiazdeczki, chyba ze stali chirurgicznej. Wszystko sama załatwiłam, koleżanka poszła ze mną żeby dodać mi otuchy w trakcie przebijania. Chwila bólu i po krzyku. Ale… apetyt rośnie w trakcie jedzenia 🙂 Wkrótce zafundowałam sobie dwie kolejne dziurki w lewym uchu…przekłuwane igłą. U drugiej koleżanki, której mama była pielęgniarką, więc udawałyśmy, że wszystko jest wporzo i mega sterylnie, bo przecież igła była czysta z opakowania, a potem przetarła mi ucho gazikiem Leko do dezynfekcji. Nie wiem, czy mama zorientowała się, że kolczyków w moich uszach przybywa. Jeśli tak, to najwyraźniej postanowiła nie zwracać mi uwagi. Nie ropiały mi uszy, nie miałam żadnych alergii, jedna dziurka była strasznie krzywa, ale grunt, że biżuteria wchodziła na miejsce przeznaczenia. Po kilkunastu latach, choć czasem tego trochę żałuję, pozwoliłam dwóm górnym dziurkom zarosnąć i teraz noszę już tylko jedną parę kolczyków naraz.

Wstrzykujesz sobie maryhułaninen w ucho?

Po zagojeniu dziurek, postanowiłam ściągnąć bezpieczne gwiazdeczki od kosmetyczki… i zaczęła się jazda bez trzymanki. Moi rodzice zupełnie nie wtrącali się do tego, co nosiłam w uszach i chyba dobrze, bo pewnie skończyłoby się na awanturze. Która z Was nie zaliczyła w okresie buntu dziwnych wpadek modowo-kosmetycznych niech pierwsza rzuci kamieniem! Ja dodatkowo szalałam z kolczykami. Nosiłam te wszystkie paskudko-potwórki z bazarku, bo szkoda mi było kieszonkowego na coś innego. Rodzina kupowała mi urocze słoneczka, stópki, kolorowe diamenciki. Natomiast ja z uporem maniaka nosiłam czachy, krzyże, a nawet marihuanki. Fajne były, szkoda, że koleżanka z klasy mi je ukradła 🙁 To znaczy, najpierw pożyczyła, a potem nie chciała oddać ani kolczyków, ani pieniędzy. Prosiłam wielokrotnie o zwrot, ale nie miałam wtedy takiej charyzmy i siły przebicia jak dziś. Byłam zahukaną smarkulą, której daleko było jeszcze do pewności siebie. Na szczęście po kilku latach udało mi się ją w sobie wytrenować.

Mniej znaczy więcej? Nie jeśli chodzi o kolczyki!

Kocham dużą biżuterię, uwielbiam ogromniaste uchourywacze. Choć teraz staram się takich nie nosić, bo wyglądam w nich komicznie, lecz sentyment pozostał. Nigdy nie przeszkadzały mi ani rozmiary, ani waga kolczyków. Mogłam nosić wszystko, bo nie imają się mnie żadne uczulenia. Plastik, drewno, podejrzane metale, wielkie muszle, mega głośno brzęczące, stylizowane na Bollywood. Im ciekawsze tym fajniejsze. Na studiach kupiłam sobie kolczyk, albo raczej nausznicę ze smokiem. Podobno mega obciach, ale mi się wtedy bardzo podobały! Zresztą spójrzcie sami. Szczyt dobrego smaku ha ha ha! 🙂 

Rok temu dostałam też przecudowne, ręcznie robione kotki! Ale z tych kolczyków się nie śmiejemy, bo:
-bardzo mi się podobają
– to są kotki
– są ręcznie robione
– przyleciały do mnie aż z Irlandii od Nad-inArt!
Czy wiecie, że kotki obejmują łapkami koralik? Świetnie to wygląda, jakby dyndały na kłębkach wełny. Największe wrażenie zrobiły na mnie miniaturowe wąsiki tych koteczków, ponieważ są zrobione z cieniuteńkich, maciupeńkich kawałeczków żyłki. W dotyku są jak prawdziwe kocie wąsy! Chylę czoła przed zdolnościami Anny. Poniżej fotka, niestety nie posiadam lepszej, bo Gajowego łatwiej wygonić na ryby, niż do cykania zdjęć 🙂

Teraz mam fazę na kolczyki ze szlachetniejszych materiałów. Noszę tylko srebro, kryształy, kamienie półszlachetne i oczywiście moje przeurocze kotki 🙂

Cztery dziurki, dwa penisy…

W trakcie pisania tego wpisu przypomniało mi się, że ulepiłam kiedyś z modeliny… kolczyki peniski 🙂 🙂 🙂 Śmieję się w głos, gdy to piszę. To był jeden z moich najdziwniejszych pomysłów. Fanki mojej ówczesnej TFU-órczości gorąco namawiały mnie, bym ulepiła też inne części ciała. Waginy do kompletu, piersi, tyłeczki. Uznałam, że dość tych szaleństw i nie ma co marnować czasu na pozostałe organy, skoro największe wzięcie u kobiet mają penisy. Ciekawe czemu 🙂 Tak czy siak w tamtym okresie niejedna przyszła panna młoda na wieczorku panieńskim paradowała „w moich penisach” 😀  Nie wiem kto w tym momencie jest bardziej zakręcony, osoba, która tworzy takie coś, czy ludzie chętni, by to kupić. Kto by pomyślał, że w przyszłości zajmę się „nudną” biżuterią ze srebra i kryształów Swarovskiego, którą „noszą tylko babcie”. Cytuję oczywiście komentujących mojego drugiego fanpage. Cóż. Są gusta i guściki, jedni lubią naturalnie kamienie, inni plastik. Ktoś wybierze kryształki, a druga osoba peniski. W takich chwilach powiedzieć „coś ci wisi” nabiera podwójnego znaczenia 😉 hihihihi 

Próbowałam też lepić coś „normalnego”, ale efekty były średnie. 

Oto moja kolczykowa historia. Jak zwykle z całego tego wpisu wywnioskować można tylko jedno – Miniaturowa jest nienormalna! A jaka jest Twoja kolczykowa historia? Masz piercing? Pokaż foty tutaj lub na fanpage Pani Miniaturowa na Facebooku.

Skip to content