Styl życia

5 wpadek modowo-kosmetycznych, które zaliczyłam

Dziś będzie milutko. Moi stali czytelnicy pewnie są w szoku, że to nie jest kolejny wpis w tonie pierdząco-marudzącym. Przygotujcie sobie miskę… Ale i tak Was lubię, za to, że wytrzymujecie ze mną tyle czasu! 16 lat blogowania to nie w kij dmuchał! Zapraszam do arcyciekawego (lol, teraz to się spłakałam ze śmiechu) wpisu na temat błahy, ale jednocześnie uroczy niczym puszysty kiciuś. Przedstawiam 5 wpadek modowo-kosmetycznych, które zaliczyłam jako nastolatka.

5 wpadek modowo-kosmetycznych Miniaturowej
1.Cyber szmina

Pomalowałam usta srebrnym cieniem do powiek w sztyfcie i byłam święcie przekonana, że wyglądam bosko. No olśniewająco wręcz! Miałam ok. 12 lat, więc tak ekstrawagancki makijaż robiłam sobie z tajniaka w domu i jechałam tak do szkoły. Tam o dziwo nikt się nie czepiał mojego wyglądu, ale ludzie w autobusie musieli mieć niezły ubaw. Pomalowałam się tak może jeszcze ze dwa, trzy razy, dopóki kolega nie powiedział, że wyglądam jak trup. Wtedy spasowałam i moja 'cyber szminka’ została odłożona na dno szuflady i już nigdy więcej jej nie użyłam 🙂

2. „więc chodź pomaluj mój świat, na żółto i na niebiesko!”

Z okresu gimbazy pochodzi najwięcej moich wpadek modowo-kosmetycznych. Co wtorek (czemu akurat wtorek? O_O ) malowałam się niebieskim tuszem do rzęs. Kochałam go, to był ejwoniak (Avon). Pamiętacie dziewczyny tę kolorową serię? Kupiłam sobie srebrny (Oczywiście! Przecież to był mój ulubiony kolor 15 lat temu) i niebieski tusz. Niebieskie rzęsy same w sobie nie były takie złe… ale do tych niebieskich migdałów dodawałam żółty, żółciutki jak słoneczko, cień do powiek 🙂 Dusza artystki nieujarzmiona! Ciepło wspominam moje eksperymenty z makijażem. Tak, w szkole nadal nie mieli mi nic do zarzucenia. Pewnie już się uodpornili. 

3. Hot girl!

Moja pierwsza wielka miłość była z importu. Co prawda, nie było to Love Made In China, lecz też z daleka, bo aż z woj. wielkopolskiego. O ile dobrze pamiętam podróż mojego chłopaka do Opola trwała około 6 godzin, lecz nie o tym chciałam. Wiem, że to mały pikiuś dla słomianych wdówek chłopów delegacyjnych na wypasie norweskim lub dalszym, ale ja wtedy byłam smarkulą i dla mnie każde kolejne 10 km to był dramat.Przyjeżdżał do mnie pociągiem, więc zawsze w dniu „widzenia” zasuwałam autobusem na dworzec PKP przywitać mojego lubego. To był kwiecień. Tego dnia nie sprawdziłam prognozy pogody (w sumie to ja nie znam 16 latek, które sprawdzałyby pogodę, a przynajmniej JA nie sprawdzałam 🙂 ) Za oknem zapowiadał się miły, słoneczny dzień, więc wystroiłam się w sukienkę w niebieskie moro. Wiecie, że mam ją do teraz? Jest super wygodna, szkoda tylko, że pralka wygryzła mi w niej malutką dziurkę na brzuchu, przez co sukienka awansowała na „ciucha po domu”, bo żal mi jej wyrzucać. Hmm…a może pod naporem rosnącego brzuszyska, po prostu pękła i powstała dziura? No nie ważne! Tak czy siak tego dnia wystroiłam się w tą kiecuchę, narzuciłam na siebie jeansową katanę i ruszyłam na podbój wszechświata w centrum miasta. Omójsłodkijeżu jak mi było zimno! Kwiecień plecień, bo przeplata… Pociąg się spóźniał, na dworze było naprawdę rześko, ludzie poubierani w ciepłe bluzy patrzyli na mnie jak na kretynkę. Stałam na peronie w jedynej plamie słońca, która padała na chodnik. Mieliśmy iść 'na miasto’ i na spacer, ale było mi tak zimno, że prędziutko pojechaliśmy do domu. Od tej pory zaczęłam częściej zaglądać na termometr 🙂

4. Różowy cabriolet

Ten moment, gdy kochasz sukienki, masz ich mnóstwo, ale nie masz żadnych pasujących do nich butów. W ten oto sposób opolanie mogli spotkać Miniaturową kopytkującą przez miasto w białej sukience w romantyczne kwiaty…w białych, sportowych, pseudo skórzanych balerinko-adidaskach. Yep, that`s me! Niczym różowy cabriolet, sportowa elegancja zawsze w modzie 🙂 Do dziś łapię się za głowę jak sobie to przypomnę. Byłam absolutnie bezkrytyczna do moich modowo-kosmetycznych wyborów. Jestem w szoku, że nikt się wtedy nade mną nie ulitował i nie powiedział mi, że wyglądam jak wariatka i powinnam zmienić stylówkę. Tak, ogarnięta przyjaciółka w wieku nastoletnim to skarb!

5. Człowiek choinka

Kiedyś miałam jedną, ważną zasadę – ma być dużo i musi się błyszczeć! Obwieszałam się biżuterią niczym człowiek choinka. Kochałam brokatowe lakiery do paznokci i połyskujące cienie do powiek. Do teraz uwielbiam migoczące dżety i diamenciki na ciuchach i torebkach, ale staram się tak nie ubierać. Wystarczy, że w głowie siedzi mi „typowa Karyna”, nie muszę się dodatkowo ubierać tak jak ona. Wolę się w tej kiczowatej wersji mnie nie pokazywać światu, a diamenciki zamieniłam na ostre ćwieki. Cóż za metamorfoza 😉 To moje never ending story, nad którym muszę panować, bo jestem typową sroczką – kocham wszystko co lśniące i połyskujące. Niestety z takimi dodatkami bardzo łatwo przesadzić, przez co można zaliczyć mnóstwo wpadek modowo-kosmetycznych. Chociaż… może to nie byłoby takie straszne? Miałabym Wam o czym pisać w moim następnym artykule.

Brawo, dotrwałeś do końca!

Bardzo rzadko zdarza mi się popełniać tego rodzaju wpisy, by nie powiedzieć, że nigdy! Miniaturowa o wpadkach modowo-kosmetycznych? Dziwnie troszkę, co nie? Ale czy ja jestem gorsza lub lepsza od innych? Nie! Blog to moje hobby, piszę dla przyjemności. Dlatego osoby spod znaku powinnaś popracować nad warsztatem literackim, bo nigdy nie zdobędziesz fanów ani zainteresowania firm, z którymi mogłabyś współpracować, powinny jak najszybciej opuścić to miejsce. Dzięki za rady, ale ja nie jestem produktem. Nie zamierzam zmieniać się, bo ktoś się zmartwił, że nigdy nie zdobędę fejmów. To jest blog, a nie serwis informacyjny. Nie musi być perfekcyjnie. Ba, nawet bardzo dobrze nie musi być. Grunt, żeby było po mojemu. Bierzcie mnie taką jaka jestem, albo nie bierzcie wcale. To takie proste i przyjemne rozwiązanie. Zero napinki i stresów, tylko czysta przyjemność pisania. To mój blog, moje miejsce, mój styl, a Wy jesteście moimi, zawsze mile widzianymi, Gośćmi.

Pozdrawiam gorąco i nie zapomnijcie odwiedzić fanpage Pani Miniaturowa na Facebooku. Nie atakuję Was wyskakującymi okienkami, doceńcie to 🙂

EDIT: Zaraz, zaraz, Wy się swoimi wpadkami też pochwalcie!

 

Skip to content