Potwór nad łóżkiem
Wiele dzieci obawia się, że pod ich łóżkiem mieszka potwór. Wyobraźnia podpowiada jego kształty i kolory. Każe im też wierzyć, że pewnej nocy porwie je i pożre. Zaś ja odkryłam potwora nad łóżkiem.
Gdzie mieszkają potwory?
Myślę, że tkwią w każdym z nas i w zależności od tego, czym je będziemy karmili, wyrosną na duże i złe straszydła lub dobre, uśmiechnięte stworki. Lubią też nawiedzać stare, tajemnicze miejsca. Prawie dwadzieścia lat temu miałam okazję przez miesiąc mieszkać w XIX wiecznym pałacyku. Wyglądał nieco strasznie, jakby mieszkał tam potwór. Leżał w dużym malowniczym parku, niestety równie zaniedbanym, co podniszczony pałac. Przebywałam tam raczej wbrew swojej woli, bo było to sanatorium. A tam, jak wszędzie. Część personelu miła i przyjazna, a część… no cóż. Nie każdy nadaje się do pracy z chorymi dziećmi. Źle dobrane miejsce pracy budzi w ludziach niechęć, a to uczucie, którym żywi się rosnący potwór.
Potwór nad łóżkiem
Bardzo wcześnie chodziliśmy spać, już po kolacji wyganiano nas do łóżek. Nie było nawet dziewiętnastej. Wiele dzieci protestowało, przyzwyczajone do bajki na dobranoc, przytulenia, maminego uśmiechu. Tam nie było mamy, ani taty. Były panie. Jedne miłe, a drugie… no cóż. Jedna bardzo nie lubiła niegrzecznych dzieci. A niegrzeczne to takie, które nie chcą wszystkiego jeść, albo nie potrafią szybko zasnąć. Miała na nie swoje sposoby. Gdy uznawała, że już absolutnie wszystkie dzieci na oddziale powinny spać, brała latarkę i chodziła od pokoju do pokoju. Znów nie mogłam zasnąć. Miałam oczy szeroko otwarte zamiast udawać, że śpię. Przyłapana na gorącym uczynku uśmiechnęłam się szeroko do pani. Myślałam, że odwzajemni uśmiech, odwróci się i wyjdzie, a ja będę mogła wrócić do wieczornego rozmyślania zanim nadejdą moje sny.
– Dlaczego jeszcze nie śpisz?! – warknęła do mnie.
– N-nie mogę zasnąć. Jest… jest jeszcze bardzo wcześnie – odpowiedziałam cichutko.
– To ja ci pomogę – odparła, po czym wyszarpała mnie za ramię z łóżka – nie ubieraj kapci, pójdziesz boso! – syknęła ponownie. Posłusznie poczłapałam za panią. Kazała mi przez kwadrans chodzić wzdłuż korytarza. Nie zapaliła nawet świateł. Klapałam bosymi stópkami w zupełnych ciemnościach. Na dworze był pierwszy przymrozek. Przez przeciągi panujące w niewyremontowanym pałacu, na korytarzu było strasznie zimno. Wtedy zrozumiałam, że nie ma co się bać potworów pod łóżkiem, gdy jeden staje nad nim.
Panuj nad emocjami, dzieci zapamiętują więcej niż mogłoby ci się wydawać. Rozprawiłeś się już z potworami swojego dzieciństwa?
Pani Miniaturowa – kliknij, a przeniesiesz się do mojego królestwa. Nie zapomnij go polubić, aby zawsze być na bieżąco z najnowszymi wpisami na blogu.