Osobiste przemyślenia

Opole – rozmiar XL proszę. Subiektywnie.

Wiecie jak wkurzyć jednocześnie kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt tysięcy osób? Bez pytania ich o zdanie, włączyć miejscowości, w których mieszkają, do granic miasta. Ta dam! I tak oto, prawdopodobnie (nie wszystkie źródła decyzję uznają za ostateczną), 1 stycznia będziemy mieli Opole w rozmiarze XL.

Doskonale rozumiem niezadowolenie mieszkańców, bo pomimo ich bardzo głośnych protestów władze robią co im się podoba. Miejsce miały mniej lub bardziej oficjalne protesty, były przekazywane petycje, wygłaszane oświadczenia, organizowane manifestacje, były rozwieszane plakaty, transparenty, doszło nawet do blokad dróg, w trakcie których sama grzecznie czekałam w korku oczekując na przejazd. Pomimo pełnej mobilizacji ludzi, których głos niezadowolenia był głośny i stanowczy, władze pozostały nieugięte. Jeżeli rząd nie zmieni swojej decyzji Opole powiększy się o „12 sołectw z gmin Komprachcice (Chmielowice i Żerkowice), Prószk­ów (Winów) , Dąbrowa (Karczów, Wrzoski i Sławice) oraz Dobrzeń Wielki (Czarnowąsy, Krzanowice, Świerkle, Borki, Dobrzeń Mały i Brzezie).” – źródło: NTO – Rada Ministrów zatwierdziła poszerzenie granic Opola.

Nie lubię polityki, to temat grząski jak bagno, a i łatwo się przy tym ubrudzić. Ale jest coś co muszę napisać. Większe Opole, czy nie, doskonale wiem, jak wygląda życie na jego peryferiach. Proszę nie wmawiajcie mieszkańcom, że teraz to już tylko manna z nieba, kraina mlekiem i miodem płynąca. W najlepszym wypadku wszystko będzie po staremu. Bo ja szczerze wątpię, aby było lepiej i mam do tego prawo. Piszę to wszystko z doświadczenia kogoś, kto od prawie trzydziestu lat mieszka na peryferiach.

W dzielnicy, która przez wiele lat była zapomniana przez władze miasta. Wiele lat temu otwarto tu wysypisko śmieci, które ostatnimi czasy śmierdzi coraz gorzej, bo nikt nie kłopocze się uruchamianiem kurtyn wodnych, które miały neutralizować zapach. – NTO – Smród z wysypiska w Opolu nie daje żyć mieszkańcom.

Zwróćcie uwagę, że problemy miały się skończyć w 2013 roku. Mamy 2016 rok, a nadal czuję ten specyficzny smrodek, mimo, że mój rodzinny dom znajduje się w znacznej odległości od wysypiska! W upalne dni, osoby wrażliwe na zapachy nie mogą wytrzymać „na świeżym powietrzu”. Co z inwestycjami mającymi poprawić jakość życia sąsiadów tej uciążliwej instytucji? Jeśli jakieś są, to przykro mi, ale są one niewystarczające.

Funkcjonuje tu też izba wytrzeźwień oraz noclegownia dla bezdomnych. Czy naprawdę nie było dogodniejszej lokalizacji niż dzielnica peryferyjna, oddalona od centrum o 6 kilometrów? Nie dało się gdzieś bliżej, żeby ci ludzie potrafili samodzielnie dotrzeć do centrum i pozostałych ośrodków oferujących im pomoc?

Wiesz jakie to uczucie, gdy jest się młodą dziewczyną, na którą gwizdali bezdomni z okien noclegowni, gdy czekała na przystanku, lub obrzucali przechodniów wyzwiskami? Jakie to uczucie przez wiele lat jeździć do szkoły/pracy autobusem razem z „ocuconymi” pijakami i bezdomnymi, którzy w 90% są chorzy, zaniedbani i śmierdzący na swoje własne życzenie? Albo próbować wytłumaczyć pobitemu i okradzionemu facetowi, który dopiero co wyszedł z izby wytrzeźwień, gdzie on tak właściwie jest i którędy „do miasta”? Widzieć, jak jakiś menel podgląda zza krzaków dzieci bawiące się na placu zabaw w przedszkolu? Odwracać dziecku głowę, żeby nie patrzyło na żula załatwiającego swoją potrzebę na środku chodnika, mimo, że dopiero wyszedł z budynku gdzie z pewnością miał się gdzie załatwić? Zbierać śmieci z powywracanych „przez kogoś” kubłów, bo szukał puszek i makulatury na sprzedaż? Lecz oczywiście są ludzie gotowi twierdzić, że nawet bez tych dodatkowych „atrakcji” w dzielnicy takie sytuacje miałyby miejsce. A może jednak nie?

Bałam się wracać wieczorem z zajęć, bo często na przystanku byli nietrzeźwi, których nie wpuszczono do noclegowni. Awanturowali się, brudzili dookoła, gdy zwrócono im uwagę byli agresywni. Czy ludzie z innych dzielnic kiedykolwiek mieli podobne problemy? Z pewnością kilkakrotnie rzadziej niż my…

Pewnego dnia rozpoczęto remont chodnika. Ale tylko wzdłuż jednej uliczki. W dodatku w głąb dzielnicy, a nie „na widoku” dla przejezdnych, co dziwiło tym bardziej. Tajemnica rozwiązała się jakiś czas później, gdy okazało się, że wzdłuż jednej z węższych uliczek biegnących przy domkach jednorodzinnych będzie trasa wyścigu/rajdu. Wtedy w niemalże każdy weekend od godzin porannych do godzin wieczornych strach było wybrać się na spacer, bo groziło to wypadkiem. Nie pamiętam już dokładnie, na czym jeździli zawodnicy, ale były to wyjątkowo głośne jednoślady, bardzo głośne! Quady chyba też tam jeździły. Dodatkowo trasa była fatalnie oznaczona, lub zawodnicy rozkojarzeni, bo często-gęsto lądowali na innych uliczkach, siejąc popłoch wśród bawiących się dzieci i mieszkańców. Oczywiście wszelkie protesty w tym temacie zostały zakrzyczane, że przecież „blabla sport, blablabla szlachetna rozrywka” itp. Fajnie, to w takim razie czemu nie jeździli po odludziach, gdzie nie zagrażaliby nikomu, ani nie uprzykrzali ludziom życia hałasem?

Wszystkie te niedogodności znosilibyśmy w milczeniu i bez głośniejszych narzekań, gdybyśmy tylko dostali coś w zamian. A tymczasem przez wiele lat nie dostaliśmy nic. Mieliśmy za to dziurawe drogi, nierówne chodniki, żadnego ogólnodostępnego placu zabaw dla najmłodszych O wszelkie pozytywne zmiany w dzielnicy musieli zadbać sami mieszkańcy wraz z lokalnym stowarzyszeniem, przy wsparciu Nowej Trybuny Opolskiej, coraz głośniej domagając się uwagi ze strony władz miasta. Udało się po kilku latach próśb i gróźb.

Od mniej więcej dwóch lat stan dróg w naszej dzielnicy regularnie polepsza się. Jeszcze tylko parę fragmentów, remont wszystkich chodników i prace można będzie uznać za zakończone. Zyskaliśmy też nowy plac zabaw, a także siłownie na powietrzu. Dziękujemy. Szkoda tylko, że tak długo musieliśmy czekać na te zmiany.

Dlatego wcale nie dziwie się protestom mieszkańców miejscowości, które mają być włączone do naszego miasta. Ich gminy stracą nie tylko ludzi, ale i część przychodów, choć w przypadku gminy Dobrzeń i „jej” Elektrowni w Brzeziu, będzie to lwia część przychodów! Odzywają się głosy, że gminy zbiednieją, a niektóre nawet staną przed poważnym kryzysem finansowym. Nie jestem specjalistą, nie jestem pewna, czy tak w rzeczywistości się stanie. Tylko powiedzmy sobie szczerze, czego dobrego mogą oczekiwać nowe dzielnice peryferyjne, skoro nawet „swoje własne” Opole traktuje po macoszemu?

Nie twierdzę, że od tej pory w „nowych” rejonach będzie się działo tylko źle, będą tam lokalizowane niewygodne inwestycje, a infrastruktura podupadnie. Po prostu opisuję, jak przez wiele lat wyglądała sytuacja u nas. Mimo wszystko mam nadzieję, że żadna z dzielnic, ani tym bardziej nowi mieszkańcy miasta, nie odczują żadnych przykrych konsekwencji przyłączenia ich do Opola. Byleby się tylko znów nie okazało, że nadzieja matką głupich.

Życzę wszystkim zainteresowanym, aby negatywne prognozy nigdy się nie spełniły. Abyśmy za rok mogli zapomnieć o sporze i razem wieść spokojne życie. W mieście lub na wsi. Pod opieką władz, dla których będzie się liczyć nasze zdanie. Które o finanse będą dbać w inny sposób niż kosztem ludzi. Bez dzielenia nas na lepszych, gorszych, z miasta, ze wsi, przyjezdnych, tubylców. Opole jest piękne, nie obrzydzajcie nam go proszę.


Nie życzę sobie, by wiązano moją osobę z jakąkolwiek opcją polityczną.

Nie jestem dziennikarzem, dlatego NIE będę, ani NIE mam obowiązku pisać na swojej stronie w sposób OBIEKTYWNY.

Proszę o zachowanie kultury wypowiedzi w komentarzach. Dziękuję.

Skip to content