Macierzyństwo

To kupić dziecku ten telefon czy nie?!?

To kupić dziecku telefon komórkowy, czy nie?! Nie oszukujmy się, prędzej, czy później, każdy z rodziców staje przed tym dylematem. Dziś nie osiądę po żadnej stronie barykady. Nie zhejtuję ludzi dających czterolatkowi telefon do przedszkola. Nie obrażę lekkomyślnych małolat robiących sobie nagie zdjęcia na snapchata. Nie skomentuję widoku siedmiolatka siedzącego na ławce placu zabaw wpatrzonego w ekran telefonu.

Nie poleją się tu dziś krew, pot i łzy. Spytam tylko Ciebie drogi rodzicu, czy jesteś na to gotów? By pomóc Ci odpowiedzieć na to pytanie stworzyłam obiektywną (w miarę moich skromnych możliwości) rozpiskę najpopularniejszych zalet i wad, jakie niesie za sobą podarowanie małoletniemu tego, jakże popularnego, elektronicznego gadżetu. Choć, czy można nazwać gadżetem, coś, co już na stałe wrosło w nasz codzienny krajobraz?

Dziecko i telefon – tak czy nie?

Zalety

Kontrola, kontrola, i jeszcze raz kontrola. Dla dobra dziecka oczywiście. Gdy jesteśmy umówieni z dzieckiem, że wróci do domu o 17:00, a zbliża się godzina 18:20, po głowie zaczynają chodzić różne dziwne myśli. Nie każdy rodzic jest na tyle wyluzowany, aby machnąć ręką na przedłużającą się nieobecność dziecka. I nie chodzi mi o brak zaufania do niego, lecz o świadomość, że świat, w którym żyjemy nie składa się jedynie z jasnych barw. Nieszczęścia się zdarzają i zawsze łatwiej o kontakt z rodzicami, gdy dziecko ma przy sobie telefon.

Uspokajacz. Obiad stygnie na stole, a ty coraz bardziej podenerwowana tupiesz nerwowo kapciuszkami w podłogę. Co minutę zerkasz przez okno wypatrując małego spóźnialskiego. „Kiedy on wreszcie wróci?! Powinien już być!” Nagle dostajesz olśnienia. Dzwonisz do młodego i już wiesz, że w codziennej gonitwie zapomniałaś, że dziecko po szkole umówiło się na basen z kolegami.

Przypominacz. Twoje dziecko notorycznie o czymś zapomina? Wczoraj nie zabrało śniadania do szkoły, nie wiesz, czy spakowało strój na WF, a Ty siedzisz już w pracy? Odruchem naturalnym jest telefon. Szybki sms „sprawdź plecak” i po sprawie. Uważam, że rodzice powinni pozwalać dzieciom odczuwać konsekwencje ich braku małej nieodpowiedzialności, zapominalstwa i spóźnialstwa. Dzięki temu na przyszłość będą przywiązywały nieco więcej uwagi do pewnych spraw. ALE są jakieś granice. Celowe nie reagowanie czwarty dzień z rzędu, na to, że dziecko zapomniało picia do szkoły, jest zwyczajnie nie fajne. Przypominajmy, ale nie non stop. Pozwólmy mu się sparzyć od czasu do czasu. Grunt to nie przesadzić w żadną stronę.

Bezpieczeństwo pociechy. Gdy z naszym dzieckiem dzieje się coś niepokojącego, pierwsi chcemy o tym wiedzieć. To właśnie telefon daje nam tę przewagę nad chorobami. Szybko powiadomieni, możemy odpowiednio wcześnie zareagować i pomóc dziecku.

„Mój syn już pod koniec pierwszej klasy dostał telefon, ale tylko dlatego, że jest chory i nikt nie mógł przewidzieć kolejnego ataku choroby, a panie w szkole nie zawsze chciały mu uwierzyć, że boli. Dopiero teraz po zdiagnozowaniu i kilku rozmowach zrozumiały, ze młody nie wymyśla i faktycznie same też dzwonią”.

Bezpieczeństwo innych. Dziecko wyposażone w telefon i wiedzę dotyczącą bezpieczeństwa i wzywania pomocy, przekazaną mu przez rodziców, może uratować komuś życie! Nie oszukujmy się, że nigdy nic takiego nie wydarzy się w obecności naszego dziecka. Oczywiście życzę sobie i wam, aby nasze dzieci nigdy nie były świadkami wypadku. Lecz gdy już się to stanie, niech ono będzie gotowe zostać bohaterem. Naszym obowiązkiem jest go tego nauczyć.

Kontakt z rodziną. Jest to tak oczywiste, że opisuję tę zaletę jako ostatnią, by nikt nie zwrócił mi uwagi, że nie ma jej wcale. W czasie różnego rodzaju wycieczek szkolnych, kolonii, wyjazdów do szpitali, dziecko chce mieć szybki i łatwy kontakt z resztą rodziny. To chyba nikogo nie dziwi? Telefon do dziadków, czy kolegów, gdy mu się nudzi lub chce o coś zapytać, także jest czymś naturalnym. Skoro sami wykonujemy w ciągu dnia mnóstwo telefonów, to czemu mielibyśmy bronić dziecku tego samego? Jeżeli sen z powiek spędza nam wysokość rachunku, jaki dostaniemy za telefon dziecka, wystarczy odpowiednio wcześniej zadbać o pakiet minut i smsów. Rozmowa na temat rozsądnego korzystania z telefonu też nikomu nie zaszkodzi. A już zwłaszcza dziecku. I twojej żonie (suchar).

Wady

Kasa, kasa, kasa! Telefon nie jest tanią rzeczą, dlatego wychodzą nam naprzeciw, atrakcyjne oferty salonów GSM. Teoretycznie telefon w ten sposób możemy mieć już za złotówkę, ale czy na pewno? Koszta są, ale sprytnie ukryte pod postacią abonamentów, mix`ów itp. W tym świecie nie ma nic za darmo. Nawet, gdy uda nam się zorganizować dziecku telefon za darmo, z jego posiadaniem wiążą się jeszcze inne wydatki, które my-rodzice musimy ponieść. [Jako ciekawostkę dodam, że trzy pierwsze telefony w życiu dostałam za darmo. Wcześniej były używane przez kogoś z rodziny. Nie miałam z tym żadnego problemu.]

Choćbyśmy nie wiem co robili nie da się dzwonić i smsować całkowicie za darmo. Trzeba opłacić abonament, kartę lub mojego ulubionego mix`a, lecz są to koszta oczywiste. Przejdźmy do tych, które mogą (ale nie muszą) wystąpić. Dziecko, gdy już dostanie wymarzony telefon, będzie chciało go maksymalnie spersonalizować, mówiąc prościej – odpicować. Ładny futerał, etui z diamencikami, zabawne naklejki, kolorowa obudowa, świecące diody – wyobraźnia producentów jest nieposkromiona. Nie każdy lubi trzymać telefon w  dziecięcej skarpecie, tak jak ja : ) Nasza pociecha może też chcieć słuchać muzyki, przydadzą się więc słuchawki (a te tanie lubią się psuć). Bądź gotów na twarde negocjacje i nie zapomnij o asertywności. Zwłaszcza, gdy córka czwarty raz w miesiącu prosi o nową saszetkę na telefon, bo ta stara jest już niemodna.

Telefon kosztuje też sporo nerwów. Zwłaszcza, gdy zapomnimy ustalić z dzieckiem zasad jego użytkowania. Jeżeli byłeś na tyle odważny, by podarować dziecku telefon, w którym może nabić dowolnie wysoki rachunek, licz na jego rozsądek i odpowiedzialność. Bylebyś tylko się nie przeliczył.

Pokusa dla innych. Okazja czyni złodzieja. Polemizowałabym, ale nie możemy zapominać, że ukraść dziecku telefon, to dla dorosłego żaden problem. Jest większy, silniejszy, szybszy. Popchnie, uderzy, wyrwie telefon i ucieknie. Nam też może przydarzyć się taka niemiła sytuacja, tylko nie wiem jak wy, ale ja instynktownie wiem, gdzie i kiedy NIE należy wyciągać telefonu, by nie kusić losu. Może i jestem panikarą, ale nie lubię kłuć w oczy, tym co posiadam, zwłaszcza jeżeli idę gdzieś sama po zmroku. Och i nie ściemniajcie proszę, że waszym dzieciom nigdy nie zdarza się wracać skądś po zmroku. Choćby z bloku obok od kolegi, z treningu, czy szkoły muzycznej. Gdy dajemy dziecku telefon (zwłaszcza drogi model), porozmawiajmy z nim o ewentualnych niebezpieczeństwach i co wtedy powinno zrobić. Niech pod żadnym pozorem nie szarpie się ze złodziejem, za to niech głośno wzywa pomocy i stara się zapamiętać jak wyglądała ta osoba. Pewnie i tak mnie wyśmiejecie, że nadmiernie histeryzuję. Co poradzić. Taka już jestem.

Problemy w szkole. Wiele dzieci po kryjomu przynosi telefony do szkoły, nawet jeżeli jej regulamin wyraźnie tego zakazuje. Zabawa telefonem, w czasie lekcji, może skutkować uwagą w dzienniku, a nawet wezwaniem rodziców „na dywanik”. Pamiętaj: nikt nie ma prawa odebrać twojemu dziecku telefonu, lecz ma prawo egzekwować przestrzeganie szkolnego regulaminu, poprosić je, aby wyłączyło telefon i schowało go do plecaka. Porozmawiaj z dzieckiem na ten temat. Używanie telefonu w czasie lekcji nie jest fajną sprawą, czymś czym można się popisywać przed koleżankami i kolegami, tylko zwykłym chamstwem i nie bójmy się tego słowa. Tylko niewychowany człowiek bawi się telefonem, lub włącza muzykę, gdy ktoś coś mówi. Postaraj się wczuć w sytuację nauczyciela. On właśnie jest w pracy. Wykonuje swoje obowiązki, a ktoś mu bezczelnie przeszkadza. To nie jest fajne i ważne, aby twoje dziecko to zrozumiało.

Zaburzenie systemu wartości. Wybaczcie, nie umiem tego inaczej nazwać. Zanim Omen poszedł do szkoły udawało mi się wyjeżdżać spod domu do pracy, zawsze o tej samej porze. Codziennie mijałam te same samochody, dostawczaki, autobusy, a także dzieci idące do szkoły. Najbardziej charakterystyczne były dwie dziewczynki. Po wyglądzie wnioskuję, że raczej koleżanki, a nie siostry. Za każdym razem moim oczom ukazywał się ten sam – bardzo smutny – obrazek. Jedna dziewczynka (na oko 9 latka) przez całą drogę rozmawiała z kimś przez telefon, a druga szła powoli u jej boku ze spuszczoną głową. Było widać, że też chciałaby pogadać, pośmiać się, ale ta druga nie zwracała na nią uwagi, zbyt pochłonięta swoim telefonem. 

Właśnie takie ryzyko niesie za sobą podarowanie dziecku komórki. Stanie się on ważniejszy od żywej osoby obok, ważniejszy niż realne życie tu i teraz. Będzie spędzało wiele czasu smsując, dzwoniąc, bawiąc się elektronicznym urządzeniem. Zapomni o prawdziwej zabawie, żywych koleżankach i kolegach, wychodzeniu na dwór, pasjach, zajęciach dodatkowych, bo będzie liczył się tylko telefon. Mówiąc prościej – uzależni się od niego.

Zbyt czarny scenariusz? A zastanów się ilu z nas jest uzależnionych od internetu, telefonu? Nie gloryfikujmy dzieci. One także popadają w uzależnienia. Może nawet łatwiej niż dorośli.

Mam nadzieję, że mój artykuł jeszcze bardziej zagmatwał Ci w głowie i przeze mnie już zupełnie nie wiesz, czy warto kupować dziecku telefon komórkowy, czy nie. Jesteś rodzicem, cokolwiek zdecydujesz, Twoim obowiązkiem jest omówić z dzieckiem warunki i zasady korzystania z takiego dobrodziejstwa, jakim jest telefon. Masz prawo mu odmówić, gdy prosi o komórkę, ale masz też prawo kupić mu ją tak wcześnie, jak tylko uznasz za stosowne. To Twoje dziecko, Twoje rachunki, Twoje zmartwienia, bo dziecko, to wciąż tylko dziecko.

To Twoja odpowiedzialność. Pytanie tylko brzmi – czy jesteś na nią gotowy?

Kiedy dostałeś swój pierwszy telefon? Czy uważasz, że to było za wcześnie? Napisz proszę w komentarzu. Nie zapomnij dodać, w jakim wieku dostało telefon Twoje dziecko.

Spodobał Ci się ten wpis? Zapraszam na mój fanpage na facebooku – Pani Miniaturowa <– klik.

Skip to content