Protest nauczycieli, czyli „hehe, mamy wolne”
Protest nauczycieli – dla jednych trwa od dawna (była głodówka nauczycieli), dla drugich dopiero się zacznie. U nas w szkole rusza w poniedziałek 8 kwietnia. Kiedy się zakończy? Tego nie wie nikt. Mamy czekać na informację. Moje dziecko oczywiście nie kuma. Nie obchodzi go to i nic nie zapamiętał, albo nikt nie wpadł na pomysł tłumaczenia takich zawiłych „spraw dorosłych” dziesięciolatkom.
Perspektywa dziecka
Moje dziecko nie ma pojęcia o co kaman. Wie, że jest protest nauczycieli i na tym jego wiedza się kończy. Najważniejszą dla niego informacją był fakt, że w poniedziałek 8 kwietnia nie ma lekcji i nie wiadomo kiedy znów będą. Nie winię tutaj ani nauczycieli, ani dyrekcji szkoły, no bo z jakiej paki mają się z tego protestu spowiadać dzieciakom z czwartej klasy. A i znając roztrzepanie mojej latorośli, nawet jeśli jakiś nauczyciel pochylił się nad tym problemem i wytłumaczył dzieciom, co się dokładnie dzieje, to ono zapomniało. Jego również nie winię, bo i nie ma o co. Żyje w swoim świecie, ma swoje zainteresowania, poza prognozą pogody i pozytywnymi newsami, telewizyjne lub radiowe wiadomości nie są dla niego istotną częścią dnia.
Perspektywa rodzica
Nie będę serwować Wam głodnych kawałków, że „jest protest nauczycieli i wielu pracujących rodziców ma problem ojojojoj”. No mają i cóż nam da lamentowanie, pieklenie się, czy przeklinanie nauczycieli? Niewiele albo nic. Strajk i tak się odbędzie. Nam się wielka krzywda nie stanie, bo w dalszym ciągu pracuję z domu, a na podorędziu mamy też wsparcie dziadków. To jest luksus, którego się nie wyrzeknę. Zaraz odezwie się „Typowy Janusz”, który stwierdzi, że w takim razie nie mam prawa się wypowiadać, ale ja dziś nie o ciemnocie umysłowej chciałam Wam pisać…
W obliczu nieuniknionego postanowiłam wykorzystać to na plus dla wiedzy dziecka o świecie.
„A co to jest ten protest nauczycieli?”
Zapytałam błękitnookie me rodzone, czy Ty wiesz, co to jest strajk nauczycieli? Odparł z szerokim uśmiechem „hehe, mamy wolne”. No nie da się ukryć. Ten fakt spędza sen z powiek wielu rodzicom, wszak niektóre mamy miały już manicure umówiony 😉 Oj wiem, to było niegrzeczne. Przepraszam. Żarty na bok. Choć lubię ciepło, nie rozpalajcie jeszcze stosu pod moimi nogami.
Z pudełka wyciągniesz tyle, ile do niego włożysz
Moje dziecko będzie wiedziało o świecie, rządzeniu państwem, polityce i ekonomii tyle ile mu wytłumaczę, zanim osiągnie wiek, w którym sam zacznie się interesować tym tematem. A co jeśli nigdy się nie zainteresuje? Co jeśli znajdzie tysiące innych ciekawszych zajęć, niż zrozumienie, czym jest logo, identyfikacja marki, pomoc humanitarna, po co są reklamy, ZUS, emerytura, kto nami rządzi, w jaki sposób się go wybiera, które zawody są opłacane z publicznych pieniędzy?
Jak często tłumaczysz dziecku świat?
Ostatnio przez 40 min tłumaczyłam dziecku czym jest zastępowalność pokoleń i demografia. Tłumaczyłam programy rządowe mające na celu poprawienie poziomu dzietności w kraju. Czarna magia dla dziecka. Oczywiście, że dwa dni później wszystko wyleciało mu z głowy, ale z jaką uwagą i zaciekawieniem On mnie słuchał! Jak nigdy 😉
Poświęcam czas w sklepie na naukę, które pożywienie jest lepszej jakości i dlaczego. Tłumaczę, że cena też jest poddawana oszustwom. Ba, czasem wysokość ceny również jest oszustwem, bo nie każda droga rzecz jest wysokiej jakości. I tu kolejny temat – 20 min tłumaczenia dziecku, czym są przedmioty lub pożywienie wysokiej jakości. Na przykładzie ubrań wytłumaczyłam, co to jest marka, metka, a także logo, które potrafi zmienić zwykłą szmatę w super ciuch. Dziecko słuchało jak zahipnotyzowane. Polecam każdemu. Przy okazji cen wytłumaczyłam, że nikt nie ma prawa uważać kogoś za gorszego lub lepszego, bo ma tanie lub drogie ubrania, gadżety i sprzęty w domu.
Kaganek oświaty parzy dłonie
Kaganek oświaty parzy mi dłonie, bo roznieca się coraz większy płomień. Dziecko zadaje pytania, docieka, chce zrozumieć, słucha, jak urzeczone. Dlatego stoję i tłumaczę dalej. Opowiadam, pokazuje, czasem nawet wspomagam się rysowaniem na kartce. Upocę się przy tym, umorduję, dostanę migreny, a następnego dnia dostaję chrypy, ale warto. Dlatego rozumiem dlaczego nauczyciele strajkują. Poza niskimi płacami (Och, już widzę to święte oburzenie „Typowego Janusza”, który wyśle mi sfałszowaną tabelę z kosmicznymi zarobkami nauczycieli!) Mają tysiące innych spraw w placówkach oświatowych, niż uczenie naszych dzieci. A na dodatek nie mogą opowiadać, o czym chcą. Obowiązuje ich program nauczania, papierologia, biurokracja, sprawdziany, użeranie się z rodzicami, którzy czasami im mniej wiedzą, tym więcej mają do powiedzenia (wykłócenia) i tak by można jeszcze wymieniać.
To nie jest tylko „hehe, mamy wolne”
Tyle na ile jest to w stanie zrozumieć czwartoklasista, wytłumaczyłam dziecku, co to jest strajk. Powiedziałam mu też coś, o czym zdaje się, że nie pamięta mnóstwo ludzi. Zwłaszcza tych światłych specjalistów od wszystkiego, komentujących z anonimowych kont w internecie. Prawie każdy ma prawo strajkować. Ludzie robią to, gdy czują się niesprawiedliwie traktowani, niedoceniani, lub gdy uważają, że otrzymują zbyt małą płacę za swoją pracę. Mam nadzieję, że w ten sposób pomogłam mojemu dziecku trochę lepiej zrozumieć zawiły świat dorosłych.
Protest nauczycieli, choć tak niewygodny dla wielu uczniów i rodziców, należy uszanować i trzymać kciuki za jego pozytywne zakończenie. Bo jak ci ludzie, mający pod opieką i wychowaniem miliony naszych dzieci, będą dalej niezadowoleni, to uwierzcie, że my również będziemy odczuwać to niezadowolenie. Wszyscy nauczyciele nie mogą zmienić pracy, bo to nierealne. A nawet, gdyby coś takiego się wydarzyło, wyobraźcie sobie, jaki chaos wprowadziłoby to do naszego życia. Ugryźcie się czasem w język. Nie namawiajcie fajnych nauczycieli z powołaniem, by w poszukiwaniu lepszych pieniędzy porzucali swoje posady. Bo na ich miejsce mogą zjawić się inni, nieodpowiedni, sto razy gorsi.
Cieszę się, że dotarłeś do tego miejsca. Pamiętaj, każdą, nawet beznadziejną sytuację, można wykorzystać do tego, by przemycić naszemu dziecku nieco wiedzy na temat funkcjonowania społeczeństwa. A warto. To inwestycja w jego przyszłość.
Pani Miniaturowa <— klik
30 letnia, niepełnosprawna mama, która stara się patrzeć na życie nieco szerzej.