Styl życia

Dość tego słodkiego pieprzenia

Mam dość tego słodkiego pieprzenia i wymuszania na mnie, bym zawsze skrobała tylko o cukrze-pudrze i rodzynkach. Życie jest pięknie, ale nie zawsze i nie dla wszystkich. Dla innych bywa kiepskie, dlatego zasługują na pomoc.

 

Tak mało wiesz, a tak dużo gadasz głupot…

Bo ty myślisz, że to tak łatwo obnażać się przed całym światem ze wszystkich problemów. Nazywasz to „niepotrzebną pokazówą”, a czasem nawet twierdzisz, że zmyślam. Wiesz co, czasem chciałabym zmyślać. Chciałabym żeby te wszystkie przykre rzeczy, które mnie spotkały, były tylko snem. Albo raczej koszmarem, który raz się przyśnił i już nie wróci. Ale tak nie jest. Życie jest pełne bólu, cierpienia i pojebanych ludzi, których stawia na naszej drodze. Gdy ja piszę „czasem chujowo jest być niską” to uwierz, że czasem serio jest. Gdy jakiś facet metr dziewięćdziesiąt w miejscu publicznym udaje, że wkłada ci penisa do ust i nazywa karłem, a w najlepszym wypadku tylko szarpnie cie za włosy i krzyknie Frodo. Właśnie dlatego chyba nie lubię tych blogów o słodkim pier*oleniu. Bo życie nigdy nie było słodkie, a udawanie, że jest inaczej nie odczaruje kiepskiej rzeczywistości.

 

Teraz jest lepiej

O wiele lepiej. Po prostu unikam miejsc gdzie przebywa „plebs”, który może zrobić mi krzywdę dla żartu. Starannie dobieram znajomych, dlatego mam ich tak mało. Wiele lat czekałam na takich, którzy po prostu będą ludzcy. Wiesz… ostatnio popłakałam się pod lokalem. Stałam i smarkałam w szalik, jak jakaś niezrównoważona emocjonalnie gówniara. Bycie niskim jednak nie zawsze jest takie bajkowe i wesołe. Miałyśmy z dziewczynami zarezerwowany stolik. Żadna z nas nie przewidziała, że lokal da nam super wypasioną modną miejscówkę…wysoką jak cholera, gdzie każdej z koleżanek stół sięgałby po brodę, a ja nawet nie dałabym rady wdrapać się na skórzaną kanapę. To nie była niczyja wina, ani pracowników lokalu, ani koleżanki rezerwującej stolik, bo skąd miała wiedzieć, że dostaniemy takie prace na wysokościach? Gdy dziewczyny przyszły i zobaczyły co się dzieje, powiedziałam, że pojadę do domu, nie będę im psuć imprezy. Przecież stolik z rezerwacją, a o tej godzinie w piątek wieczorem nie dostaniemy się nigdzie indziej. W kieszeni już ściskałam bilet powrotny. Ścierałam rozmazany tusz z policzków, żeby ludzie w autobusie się nie gapili. Już miałam iść, gdy usłyszałam – słuchajcie, idziemy gdzie indziej! Wiesz jakie to uczucie? Najfajniejsze na świecie, gdy wiesz, że ktoś jest gotów dla Ciebie przeczłapać na zimnie i wietrze ponad godzinę, by wreszcie znaleźć wolny lokal. Że jest ktoś, te parę osób, którym nie dość, że dokucza zimno, to na dodatek padający śnieg z deszczem psuje fryzurę, ale nie chcą Cię zostawić samej. To są te chwile w życiu, które dają nadzieję, że zawsze po łzach przychodzi czas na uśmiech.

 

Jest jeszcze nadzieja

Dlatego nadal będę pisała co piszę. Ja MUSZĘ pisać o rzeczach smutnych, o cierpieniu, o przemocy, o tym wszystkim, o czym nie chcą czytać te wszystkie radosne mamcie, które żyją sobie w swoich idealnych światkach. Nie będę miała dość. Bo ja mam swój obowiązek wobec tych kobiet, które wciąż tkwią w tym gorszym świecie. Są uwięzione na wyspie bezsilności i myślą, że nikt nie ma gorzej od nich. Ja się z nimi nie licytuję kto ma gorzej. Ja pokazuje im, że po łzach przychodzi uśmiech. Ten mały, wredny su*insyn, który tak rzadko nas kiedyś odwiedzał. Mnie i te dziewczyny. Ja przerzucam most między wyspą bezsilności a wyspą nadziei. Bo nadzieja na lepsze jutro zawsze jest, tylko trzeba do cholery pokazać im tą wyspę. Dać lornetkę, przeprowadzić przez most, a czasem trzasnąć w twarz, by się opamiętały i skończyły mazać. Łzy zasłaniają zbyt wiele, czasem nawet te rozwiązania, które leżą u naszych stóp. I ja tym dziewczynom będą pokazywała dalej, że nawet jak się miało smutne dzieciństwo, cierpi się na różne choroby, lub ma się faceta gnoja pod dachem, od którego nie w sposób się uwolnić, to da się to wszystko naprawić. Zawsze los może się do nas uśmiechnąć. Zawsze nasze życie da się odmienić na lepsze. Jestem na to najlepszym dowodem.

 

Dość słodkiego pieprzenia

Ja nie piszę do kobiet, które w internecie szukają przepisu na cynamonowe kruche ciasteczko, ja ci nie pokażę, w którą sukienkę jeszcze jestem w stanie wcisnąć dupę, nie opowiem ci moich 101 sposobów na tłuste włosy, ani nawet nie pożalę się na ceny kosmetyków. Kto wie, może coś mi odwali o takich głupotkach też będę miała ochotę napisać? Tego wcale nie wykluczam. Ale do mnie przede wszystkim trafiają dziewczyny i kobiety z problemami cięższego kalibru. Rozumiemy się i wspieramy, może i nie powiem jak wybrnąć z każdego syfu, ale podpowiem gdzie szukać pomocy. Dlatego mój drogi, jeżeli jeszcze raz napiszesz mi, że ściemniam, by podkoloryzować bloga to po prostu stuknij się w głowę. Zrozum wreszcie, że są ludzie, którzy potrzebują tych wpisów. Jeśli nie podoba Ci się pokazywanie prawdy, bo wolisz taplać się w kłamstwie i wolisz czytać o perfekcyjnych mamciach w ich perfekcyjnych domciach, to idź szukaj „ciekawych” wpisów gdzie indziej. To, że moje tematy kogoś innego bulwersują i są uznawane za kontrowersyjne zdrowo mnie grzeje. Nie lubię sztuczności i obłudy, jak ktoś chce udawać, że świat jest różowo-pudrowy niech idzie szukać tej ściemy gdzie indziej, ale na pewno nie znajdzie jej u Pani Miniaturowej. Jestem mamą, jestem wykształconą kobietą, wreszcie jestem szanowaną dziewczyną, ale to nie znaczy, że zapomniałam jak to jest, gdy tkwisz uwięziona w bagnie, w które ktoś cię wepchnął wbrew twojej woli.

Ktoś kiedyś podał mi linę, bym uciekła, bo miałam tego dość. Teraz ja podaje ją dalej. Właśnie dlatego piszę tego cholernego bloga. Bo nie każda nieszczęśliwa dziewczyna musi taka być do końca swoich dni. 

 

A teraz zmykaj na fanpage miniaturowej i polub ten wpis lub udostępnij go dalej znajomym.

 

Skip to content